
Bardzo lubię dwie opcje wędkarstwa: polowanie na ryby duże, gdzie mam dwa – trzy kontakty na wyprawę, ale bardzo realnym jest, że moje ścieżki przetną się ze sporym okazem danego gatunku; drugi wariant, to łowienie drobnych ryb, byle brania były liczne. No i jednak, żeby to nie był narybek. Ponieważ wariant drugi ostatnio mi się kompletnie nie sprawdził [dwukrotnie, na dwóch różnych wodach, gdzie taka zabawa jest w zasadzie pewna], pozostała opcja bardziej wymagająca, czyli ryby duże. Tyle, że w moim przypadku sprowadza się to na razie wyłącznie do jazi. Wprawdzie myślę, że w tym sezonie pochwalę się nie jednym przyzwoitym sandaczem, ale na to muszę jeszcze troszkę zaczekać. Owo nowe sandaczowe łowisko - mam nadzieję, że da też - jeśli nie większe, to choć troszkę liczniejsze bolenie, niż ma to miejsce powyżej Krakowa [sandacz jest pewniakiem, jak to, że podatki nie będą niższe 🙂 ].
Wspaniałe dzikie i niezmiernie trudne bagno szczupakowe,
Czytaj więcej [...]