Szukaj
Close this search box.

Liga Spinningowo – muchowa 2021. VIII tura – Wisła [miejskie W3]

No, był pogrom. Nie ryb tylko nas – wędkarzy. Takiej mizerii w tym roku jeszcze nie było. Zaciążyła bez wątpienia aura, gdzie po niezwykle wietrznym dniu z opadami i bardzo niskim ciśnieniem, skoczyło ono na bardzo wysoki poziom. Tura odbyła się przy rewelacyjnej turystycznie pogodzie, czyli wędkarsko do bani: w nocy przymrozek, potem totalna lampa w dzień. Bezwietrzny świt, by potem wiatr był słaby do umiarkowanego, ale bardzo zmienny. Nie wiało tylko z północy…Także wrześniowe tu wyniki mocno ostudziły większość z nas, co bardzo przełożyło się na frekwencję, choć niektórym wypadły tematy rodzinne i stąd brak udziału w turze. Osobiście mam nadzieję, iż W3 miejskie nie pojawi się szybko jako miejsce rywalizacji w Lidze. Zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, iż łowisko jest bardzo trudne dla spinningisty z kilku powodów:

– brak czytelnych miejscówek

– znawcy tego rejonu twierdzą, że tych miejscówek jest i tak co najwyżej z 4 -5 wartych zainteresowania, a pewne tylko dwie

– ryb jest raczej niewiele poza właśnie kilkoma słownie punktami nad wodą i łowienie zawodnicze [ilościowe], albo rekreacyjne w oczekiwaniu na sporo kontaktów nie ma tam większego powodzenia; uważa się iż można za to liczyć na brania okazów nawet w dość przypadkowych miejscach, tyle, że  – jak to z okazami – to sytuacje bardzo rzadkie, obarczone dużym szczęściem, choć jak się okazuje nie niemożliwe nawet w tak mizernym dniu w jakim łowiliśmy

W tej turze dopuszczony był też tzw. kanał ciepłej wody.

Tym razem za wiele nie mam do pisania. Na 13 obecnych, aż 10 osób „przywaliło” zero… Zauważę jednak, iż chyba nie przypadkiem punktowały właśnie osoby, zajmujące do tej pory trzy pierwsze miejsca. Maciek, Krzysiek i Michał są w tym roku po prostu poza zasięgiem pozostałych i zasłużenie wygrywają. Punktując także w tej turze, pokazali, że w tym roku ich wyniki nie są dziełem przypadku.

Zacznę od siebie. Po moich doświadczeniach z września na tym odcinku, uznałem, że nie będę nikomu rzucać zza pleców [poznałem oczywiście sensowne miejscówki] i wybrałem wspomniany wyżej kanał [podobnie jak Mikołaj, Maciek i Bartek]. Tyle, że pomimo planowanych tu dwa – trzy razy wyjazdów rozpoznawczych, nic z tego nie wyszło i łowiłem na turze w tej wodzie po raz pierwszy w życiu.

Zemściła się jak zwykle nieznajomość łowiska. Ciemności [zaczęliśmy o 6.00] spowodowały, iż błąkałem się przez godzinę, próbując znaleźć zaplanowane miejsce. Chyba straciłem tę sensowną porę, bo aktywność ryb była duża. Jest ich chyba sporo w tym łowisku, choć dominuje [wg tego, co byłem w stanie zobaczyć w półmroku] leszcz i krąp; zauważalna jest ilość bolenia i jazia. Niestety w te pierwsze 60 – 80 minut niewiele w ogóle rzucałem, próbując się dostać do jednej miejscówki. Miałem fajne branie na Pintail’a 9cm, choć niekoniecznie zwiastujące coś większego, ale w sumie nie było co zaciąć. Potem łaziłem w sumie bez sensu rzucając krótko w wielu różnych miejscach. Trafiłem na obiecującą miejscówkę, o której nawet nie wiedziałem, że takowa jest. Dość szybko złowiłem tam małego okonia, podobnie jak Bartek, który był tam od rana. Zdziwiły mnie absolutnym brakiem odzewu rejony 2-3 powalonych drzew. Przy głębokości nie co ponad metr, rzucałem, że tak powiem na kontakt, albo na zaczep – w każdym razie centralnie w konary. Zero brań w tych miejscach. Około godziny 11.00 odkryłem, że z rury, której szukałem, woda nie leci ponoć od 2014r 🙂  Mniej więcej na półtorej godziny przed końcem trafiłem na jakieś zgromadzenie okoni. Złowiłem ich, licząc z porannymi   – 11 sztuk i jazia. Ale nic na punkty niestety. Czterech brań nie zaciąłem skutecznie, miałem jeszcze ze dwa tzw. domniemane kontakty. Łowiłem na niewielkie gumki do 6cm z symbolicznym obciążeniem do 0,5g oraz na mikrojigi [jaź]. Mimo chyba największej liczby złowionych ryb spośród uczestników tury nie zaliczyłem nic na punkty. Przygnębiające, choć trochę się rozgrzeszam, bo około  trzy godziny straciłem na rozpoznanie co, gdzie i jak. Ale wesoło to mi nie jest…

Marcin i Piotrek złowili po malutkim sandaczyku. Mikołaj niewielkiego klenika. Bliski dobrego wyniku, jak na taki dzień był Robert – stracił w holu klenia bez wątpliwości na punkty, wyjął dwa, którym troszkę brakło.

O ogromnym pechu znów może mówić Tommy. Wszystko wskazuje na to, iż był bliski wygrania tury. Łowił na dwa sposoby. Pod okonia – drobniejszym sprzętem, oraz grubym zestawem na sandacza. Bez efektów. Na 15 minut przed końcem ponownie wziął do ręki mocniejszą wędkę. Szybująca w opadzie 9cm guma na 14g otrzymała mega strzał. Tommy twierdzi, że w tym roku takiej ryby na kiju nie miał. Już po fakcie uznał, że chyba za szybko i za bardzo odkręcił hamulec. Ryba spadła, a wszystko wskazywała sandacza z minimum ósemką z przodu, z dużym prawdopodobieństwem –  znacznie więcej. Ja tylko zauważę, iż jedno „grube” branie na 7h przy kilkunastu łowiących… Niezależnie od aury, to takie mamy wody.

O ile wiem, nie licząc zwycięzców, wszyscy pozostali nie złowili nic. Tomek napisał, że ma dość Wisły na pół roku i podzielam te opinię, jeśli idzie o ten odcinek. Naprawdę zniechęcająco, ale kanał oceniłbym pozytywnie. Teraz już chyba coś bym skubnął, nawet w nieciekawych warunkach atmosferycznych. Mam nawet taki zamiar, by tak podjechać przy silnym wietrze zachodnim i niskim ciśnieniu. Jak wynik będzie marny, to się wyleczę z tego akwenu, aczkolwiek uważam, że tragedii nie będzie.

Oddaję głos wygranym, którzy w tych mocno niesprzyjających realiach, wykazali się wytrwałością i kunsztem.

Maciek: Do punktacji boleń 61cm, leszcz 34 cm i karaś 39 cm.  Po poprzedniej turze stało się jasne,  że ten odcinek Wisły jest na tyle słaby, że kolejne podejście z marszu będzie grozić wysoce prawdopodobnym  zerem, stąd tym razem potrenowałem trochę więcej.

(fot. M.K.)

Przed poprzednią turą trenowałem na kanale bez efektów, ale widać było ryby bijące na powierzchni,  stąd teraz ponownie wziąłem się za kanał.  Okazało się,  że łowiąc ultralight, łowi się przeciętnie jedną rybę na godzinę  i przeciętnie  jedna na 5 ryb jest punktująca. Czyli przez siedmiogodzinną turę na 1-2  punktowane ryby można liczyć.  Wszystko przy założeniu łowienia cały czas stacjonarnie w konkretnych, wybranych miejscach,  gdzie kumuluje się mnóstwo białorybu.  Ostatni trening 2 tygodnie przed turą wprowadził nieco niepokoju, bo przez 2 godziny złowiłem 2 ukleje, przy tym nie wiedziałem, czy jest to efektem bardzo wysokiego ciśnienia, czy np.  ryby po ochłodzeniu spłynęły do Wisły.  Nie było jednak już szans na zmianę taktyki. Na  turze plan  cierpliwego łowienia  7 godzin delikatnym ultralight  został zaburzony,  bo okazało się po przyjeździe,  że tura jest nocno-dzienna  i jest ciemno.  Postanowiłem połowić do wschodu słońca konwencjonalnie: mocniejsza wędką i tu uśmiechnęło się szczęście,  bo na początku tury napatoczył się boleń  i zaatakował  niewielki woblerek.

(fot. M.K.)

Potem od świtu 6 godzin żmudnego  obławiania drobnymi przynętami, bardzo lekko lub w ogóle nie obciążonymi  jednego obiecującego miejsca, dało 5 ryb: 4 leszcze i karasia, z tego dwie ryby punktujące.

(fot. M.K.)
(fot. M.K.)

Cały czas dość było widać ataki jazi na narybek, ale jak je złowić nie mam pojęcia, chyba potrzebuję korepetycji u Michała w tym zakresie.

Krzysiek: Tura ta była dla mnie najcięższa i najbardziej męcząca jak do tej pory. Nad wodą byłem długo przed turą. Było zimno i mega spokojnie. Można było się wyciszyć i tak też zrobiłem…. siadłem na trawie i słuchałem audiobooka… Tu skończyło się przyjemnie. Na 15 minut przed zawodami zauważyłem, że karta została w samochodzie, szybki bieg i dokumenty z wpisem były w kieszeni. Na starcie zmagań celowałem w nocne sandały choć w obranej miejscówce nigdy ich nie łowiłem. Na szczęście czerwone gumki Keitech ES 2″ szybko dały potężne walnięcie w postaci sandacza PZW = leszcza agresora –  niby punkty, bo normalne branie ale niesmak straszny…. 62cm „drapieżnika”.

(fot. K.P.)

Nie zniechęcając się obławiam dołek w zasięgu ruchu i łowię 6 okoni ok. 20-22cm. O świcie wszystko siadło…. W połowie tury w nurcie w 2/3 szerokości rzeki piękne walnięcie….. miał być jaź życia, a okazało się, że to leszcz 65cm zahaczony za ogon….. cały zapas ze mnie uleciał… dopiero zmiana główki na 8g 2″ ES dał ledwo punktującego okonka 25cm przy turlaniu po dnie w nurcie.

(fot. K.P.)

Pechowa tura…. łowiłem bez okularów przy słońcu ciągle świecącym w twarz, straciłem kilkadziesiąt woblerów tonących które zsunęły się po skarpie do wody…. Ogólnie tura zmęczyła mnie okrutnie 🙂

Michał: Postanowiłem pojechać na miejsce gdzie złowiłem ostatnio jazia, który przedłużał agonię bycia w czołówce klasyfikacji, jak niesłusznie myślałem do tej tury. Oczywiście się spóźniłem i na miejscu byłem dopiero o 6:15. Na szczęście miejsce jest wolne. Czekam na ryby z nadzieją że podejdą. Około 7:15 pokazały się pierwsze 8 szt. takie między 50 a 60 cm. Przy tej szarówce nie byłem w stanie rozpoznać czy to same leszcze czy jazie. Dwie ryby były bardziej  aktywne, przez moment zauważyłem czerwień na płetwie, ucieszony że to wielkie jazie próbowałem przez następne 20 minut małych ripperków, larw, nimf bez skutku. Co głośniej coś wpadło do wody, ryby odpływały zaniepokojone. Miałem już próbować małe woblerki i smużaki, lecz jeszcze zmieniłem na imitację czerwonego robaka na haczyku muchowym z główką 0,4g.  Po upadku przynęty od razu delikatnie ją ruszałem w prądzie wody z wypływu, co wzbudziło zainteresowanie jednej ryby, opuściłem przynętę na wypłycenie i raz podbiłem. Ryba podpłynęła i zassała. Nie zastawiając się zaciąłem i z radością poczułem jej spory ciężar na wędce. Z przygodami (żyłka oplątała się o gałąź) wpakowałem rybsko do podbieraka, ufff ale pięknie! Nigdy jazie nie były celem w moich wyprawach, a tu ryba na pół metra i to tak jak lubię łowić, na upatrzonego.

(fot. M.M.)

Oczywiście jak Tommy potem mówił, jedno z tych miejsc jednej szansy: czy  złowisz, czy spudłujesz – reszta ucieka na 5 godzin. Kolejne godziny to próby szukania okonków i cieszenie się z wykorzystania jedynej szansy dnia w 100%. Gratulacje dla Maćka, przez chwilę miałem nadzieję że odrobię jeden punkt w klasyfikacji. Wiedziałem że połowi, ale że aż tak! Gratulacje dla Krzyśka – może na starorzeczu się obronię, ale w grudniu na pewno mnie przegoni.

Wyniki tury

Maciek – I miejsce – 1 pkt [boleń 61cm, karaś 39cm, leszcz 34cm – 527 małych punktów]

Krzysiek – II miejsce – 2 pkt [leszcz 62cm, okoń 25cm – 409 małych punktów]

Michał – III miejsce 3 pkt [jaź 50cm – 251 małych punktów]

Wszyscy zerujący [Robert, Piotrek, Tommy, Tomek, Jędrzej, Bartek, Mikołaj, Marcin, Zygmunt i ja] otrzymują po  13 punktów.

Nieobecni – Rafał i Jacek – także po 13 pkt. Dodatkowy punkt dostają nieobecni więcej niż trzeci raz – czyli Kuba, Karol, Weronika, Brandy –  po 14 punktów.

Tak, jak napisałem wyżej – nieprzypadkowa raczej wygrana prowadzącej dotąd trójki, spowodowała, iż reszta uczestników tylko teoretycznie może jako tako myśleć o miejscu trzecim. Pierwsze i drugie jest już raczej poza zasięgiem.

Rezultaty tej tury może jeszcze nie ustawiły wyników całej tegorocznej Ligi, nie mniej tylko jakiś kataklizm spowoduje, że ktoś z wlokącego się za prowadzącymi peletonu, wbije się na podium. Najpewniej wszystko rozstrzygną między sobą Maciek, Michał i Krzysiek, i między nimi rywalizacja będzie ekscytująca, także dla obserwatorów.  Ciężko wyrokować, ale regularność z jaką pierwsza trójka zdobywa punkty jest godna uznania. I chyba do końca nie będzie pewne, kto z kolegów zajmie jakie miejsce. W każdym razie nędzne wyniki dwóch ostatnich tur, trochę podcięły morale chyba wszystkim pozostałym.  W sumie to opisywana wyżej tura nic nie zmieniła w klasyfikacji generalnej, poza tym, że pierwsza trójka mocno uciekła reszcie.

Klasyfikacja generalna

I miejsce – Maciek – 35,5 pkt  [1694 małe punkty]

II miejsce – Michał – 41,5 pkt  [1775 małych punktów]

III miejsce – Krzysiek – 47,5 pkt [2407 małych punktów]

IV miejsce – Piotrek – 66,5 pkt  [1285 małych punktów]

V miejsce –  Robert –  78,5 pkt  [613 małych punktów]

VI miejsce – Bartek – 81 pkt  [ 724 małe punkty]

VII miejsce – Adam – 83,5 pkt  [766 małych punktów]

VIII miejsce – Zygmunt – 86,5 pkt  [841 małych punktów]

IX miejsce – Marcin – 91,5 pkt  [243 małe punkty]

X miejsce – Tommy – 92,5 pkt  [475 małych punktów]

XI miejsce – Jacek  – 96 pkt  [568 małych punktów]

XII miejsce – Rafał – 98 pkt  [656 małych punktów]

XIII miejsce – Jędrzej – 99 pkt  [515 małych punktów]

XIV miejsce – Brandy – 100,5 pkt  [372 małe punkty]

XV miejsce – Tomek – 105 pkt  [157 małych punktów]

XVI miejsce – Karol – 114 pkt  [199 małych punktów]

XVII miejsce – Mikołaj – 122 pkt [na razie nie punktował]

XVIII miejsce – Weronika – 124 pkt [na razie nie punktowała]

XIX miejsce – Kuba – 125 pkt [na razie nie punktował]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *