Szukaj
Close this search box.

Po przerwie, treningi i rybki z pigalaków

Jak kiedyś powiedziałem, moja noga do wakacji nie stanęła nad Rudawą/Krzeszówką. Trochę z tęsknoty, a trochę z ciekawości byłem aż trzy razy na no kill Krzeszówki, za każdym po 2-4 godziny. Moja ciekawość jest zupełnie zaspokojona. Mam tak mieszane uczucia, że niekoniecznie wybiorę się ponownie, aczkolwiek, sam już nie wiem co myśleć.

Na pewno dużo jest okoni. Szczególnie łowiąc pod prąd na małe gumowe wabiki, złowimy tych ryb relatywnie bardzo wiele, jak na ten odcinek w porównaniu do poprzednich lat. Wielkość rybek typowa, aczkolwiek średnio chyba większe niż zazwyczaj się trafiały.

Łowiłem głównie w muchowym stylu, idąc pod prąd i łudząc oczy dziewiczymi widokami [wyjście na brzeg odziera wędkarza ze złudzeń: nie jest wprawdzie dziko schodzone, nawet powiedziałbym, że dawno nikt tu nie był, ale… dojścia do nielicznych dołków i same miejscówki, to prawie klepiska – oczywiście w tych na oko bankówkach  rzadko cokolwiek skubnie i jeśli to najczęściej okonek]. Z racji raczej powściągliwych wyników, sięgnąłem nawet do niedużych woblerków i choć miałem na nie jedno branie zwiastujące dużą, jak na obecne realia takiej rzeczki w rejonie Krakowa rybę, to niestety nie widziałem jej. Poza tym przytłaczającą większość rybek złowiłem głównie na muchowe brązki 0,3g, oraz gumowe jętki Fishchaser, oraz tej samej firmy mini Pintail/0,3g.

Przy tym ostatnim to okazało się iż najwięcej to jest chyba…lipieni. Takich mikro. Rybki po 18 – 20cm, choć złowiłem jednego o zawrotnej wielkości około 27cm 🙂 Niestety ten akurat nie chciał fotki i zwyczajnie wyskoczył z podbieraka, który jakoś tak nonszalancko opuściłem.

Nie wiem – łudzę się iż są to ryby z poprzednich zarybień, choćby z zeszłego roku o ile było, bo wpuszczane lipienie miały zazwyczaj po 12 – 15cm, a takich 25+ to chyba w ogóle nie wpuszczano.

Kilka w każdym razie wyjąłem, kilka spadło w holu, sporo brań tych rybek. W moim przypadku głównie w pełnym dziennym świetle i na malutkiego Pintail`a tyle, że białego. Na inne kolory – słabo. A, fajne brały też te lipionki na sztuczną ochotkę [2 larwy na 0,3g].

(fot. A.K.)

Nie mniej specjalnie to mi się nie chciało ich łowić, bo nawet na wzdręgowej, najlżejszej wędce jaką mam, te rybki ledwo czuć.

To, co najważniejsze: pstrągi. Jest ich mało i może stąd nieźle mają się lipienie. O sytuacji z lat już dość odległych [2014 i wcześniej], to można pomarzyć. Nie ma dziesiątków brań, są pojedyncze dzióbnięcia – kilkanaście na wyjście. Złowiłem dwie sztuki przekraczające wymiar. Jeden to zdziczała już raczej ryba, nieznacznie nad 30cm…

(fot. A.K.)

…drugi – ewidentny wpuszczak/uciekinier, choć łapiący już kolorki i w niezłej kondycji, nie mniej poturbowany. Miał na grzbiecie symetrycznie po obu stronach dość świeże blizny, jak po jakichś widełkach, albo kłach? Nie sądzę, że dał się dziabnąć jakiemuś ptakowi tak raz za razem.

(fot. A.K.)

Miałem jeszcze jedno silne przytrzymanie gumowego robala, ale znów przy na tyle mętnej wodzie, iż nic nie zobaczyłem, choć było to prawie pod szczytówką.

Jest może niejednoznacznie źle, ale na tyle słabo, jak na tak znaną mi wodę, że zapewne do lutego 2021, [a może i nie to?] dam sobie spokój. Twierdzę, iż tę wodę uratować na poważnie może tylko duża ilość jakichś rybek karpiowatych [kiełbie, jelce – sam nie wiem] i  dopiero po jakichś dwóch sezonach można by zrobić jakieś delikatne zarybienie. Sypanie kolejnych pstrągów jest bez sensu, bo wygląda na to, że zwyczajnie nie mają tam co jeść.

Ja, cóż – specjalizuje się w łowieniu w tłumie, często dosłownym na łowiskach i miejscówkach oczywistych. Celuję głównie w okonie lub klenie. Z tymi drugimi w takich miejscach, to jest lipa, nie licząc rybek po 20cm. Z okoniami różnie i nie zależy to od ilości ludzi, którzy chyba tym rybom kompletnie nie przeszkadzają, a od aury. Jak wyraźnie powiewa, ale nie za silnie i najlepiej z zachodu, to okonie biorą, czasem zaskakująco dobrze. Śmiem twierdzić, że stado kąpiących się ludzi je zachęca. Lekko zmącona nogami woda, poderwane tysiące drobin zwabiają liczne małe krasnopióry. I zazwyczaj tuż za liną zmętnienia, czyli na ogół na pierwszym spadzie, gdzie ludzie już nie dochodzą, bo się nie da stoją okonie. Atakują chyba trochę ogłuszone tumultem krasnopiórki, które żerują dosłownie przy nogach. Raz tylko trafiłem dzień, gdy okonki stały z 30m od brzegu i atakowały  wabiki zaraz pod powierzchnią. Szału nie ma, ale dzieciaki szczęśliwe, a ja mam jakiś substytut.

(fot. A.K.)

Używam od końca czerwca tylko dwóch przynęt: Lunker City 5cm na 1g i jaskółki Robinson 4cm/1g [zielone]. Ważne by brzuszek różowawo opalizował [w jaskółkach można podkolorować], a grzbiet był ciemny. Nic więcej nie trzeba. Udaje się nawet regularnie i dość licznie łowić ryby 25+ [ja już nie wiem, czy można to uznać za wynik, czy jednak obciach…]

Paweł, który dla przerwania monotonii na blelly boat był raz na Rabie, podobnie jak ja – niekoniecznie się zakochał. Wrócił do rzadkich teraz szczupaków i krasnopiór. Ryby generalnie nie rozpieszczają , jak opowiada, ale jeśli coś trafi, to są to okazy [wzdręgi].

(fot. P.K.)

Z nad Wisły, nawet z W3 mam raczej mało entuzjastyczne wieści. Jeśli coś się dzieje to raczej w nocy, ale też wśród znajomych nikt na razie większego sandacza nie złowił. Czasem trafiają się w takich okolicznościach fajne bolenie. Ostatnio, taką rybę miał Krzysiek. U niego, podobnie, jak u pozostałych rządzą bezsterowce.

(fot. K.N.)

Razem z Wojtkiem dość nieefektywnie łazimy po W2. Ja mam dość długą przerwę – nie byłem chyba ze dwa tygodnie, bo mi się znudziło, a na dodatek te upały…. Na wieczór i nockę jakoś nie mogę się przemóc.  Tak siadłem nad zapiskami i w zeszłym roku, od 20 lipca do 27 września, odkąd na poważnie wziąłem się za ten odcinek, byłem  późnym wieczorem, bądź zarwałem nockę  14 razy. Było tak słabo, że jestem w stanie wymienić  „sukcesy” tych eskapad:  jaź 45cm, kleń 49cm, świnka 33cm, leszcz 39cm, około 10 klonków  30 – 35cm, jedna poważna obcinka, dwa wydaje się niezłe niezacięte brania… Łowiłem  w tym okresie, w nocy wyłącznie woblerami  w wielkościach 5, 9 i 11cm. Załóżmy, że nie umiem.

Część kolegów zaczyna mi już wierzyć, jakie miody nas tu czekają, bo pokusili się na kilka rozpoznawczych wypadów. Po przerzuceniu czasem i niemałej liczby klonków do 25cm, mają już podobne do nas [miejscowych, że tak powiem] – podobne odczucia.

(fot. A.K.)

Na koniec pozostały treningi na Rabie. Oj, marszczy mi się skóra na tyłku z obaw o mój wynik na turze sierpniowej, słuchając o wynikach, jak i oglądając ich fotograficzne potwierdzenia. Deprymuje mnie wręcz intensywność z jaką koledzy nawiedzają łowisko, wobec mojego braku entuzjazmu dla tej wody. Nie mniej obiecałem sobie zmusić się raz i to z dwóch powodów:

– szkoda mi nieoczekiwanego i  dobrego zarazem  wyniku na tej wodzie w turze poprzedniej  [trzeba się podbudować psychicznie wobec non stop trenujących tu]

– muszę podjąć jakąś decyzję, bo znów wobec wyników muszkarzy, sam już nie wiem, czy orać ciężko, co jakieś wyniki dało, czy jednak, co lubię – naśladować muszkarzy i sięgać po lekki zestaw i maleńkie wabiki

Poniżej z pośród naprawdę dużej ilości, prezentuje tylko zdjęcia Michała [głównie ze względu na fajną jakość i nie przesadne eksponowanie miejscówek], a także różnorodność gatunków. Kolega, który poprzednio łowił na odcinku spinningowym i podobnie jak ja – raczej dość ciężko, sam mówi, że po zejściu dużej wody  w ostatnich dniach „zmienia wiarę na nimfomanizm”.

Patrząc na zdjęcia, to specjalnie mu się nie dziwię, ale i nie dziwi mnie to, bo wyniki po 10 – 11 ryb na punkty od pozostałych nie były czymś odosobnionym.  Choć nie licząc Jacka [kloc 60cm], to nikt aż tak dużych nie podsyłał.

(fot. M.M.)
(fot. M.M.)
(fot. M.M.)

Jak napisałem w relacji z poprzedniej tury – niemałym kłopotem będzie powtórzyć wynik, nie rozumiany jako wielkość/ilość złowionych wtedy ryb, ile zająć podobne miejsce. Wszystko wskazuje, iż właśnie wielkościowe, ale głównie ilościowe wyniki będą chyba lepsze, tyle, że na muchowym odcinku osiągnął one naprawdę imponujące rozmiary, spychające spinningistów jednak  znacznie niżej. Przypomnę: w ostatniej turze pierwsze siedem miejsc, to tylko dwóch spinningistów [ja czwarty i właśnie Michał – siódmy]. Jestem przekonany, iż teraz będzie jeszcze trudniej. No, chyba, że z odsieczą znów przyjdzie aura i mocno poleje. W każdym razie w szczęśliwej sytuacji są ludzie, jak Michał, którzy potrafią się przesiąść ze spina na muchówkę…

 

5 odpowiedzi

    1. Dzięki Jacku:) Oj jeszcze wiele do nauczenia przede mną, nie mówiąc o brakach w sprzęcie. Nie jeden kolega się pewnie śmiał pod nosem jak widział mój sprzęt za 200 zł i jak nim macham.
      Nie ma co ukrywać mucha jest kilka razy bardziej skuteczna od spinningu. Ale! bo zawsze jest, o o wiele większe palpitacje przyprawia mnie jak widzę grubego potoka płynącego za woblerem i w ostatniej chwili go atakującego (oczywiście raz na kilka takich odprowadzeń ma to miejsce) – i od razu zaczyna się walka, bo i ryba była przygotowana na grubszy obiad. Czy na spinning czy na muchę cieszy mnie że przeczucie co do miejsca z grubszą rybą mnie nie myli, a reszta to kupę szczęścia!
      Adamie powinieneś pobierać jakieś honorarium za promocję łowiska 🙂 Na pewno ktoś w ramach „bonu turystycznego” zdecyduje się na wędkowanie.
      Na szczęście ryby są dobrze pilnowane (pozdrawiam wszystkich strażników) i zawsze wracają do wody.

      1. Michał – Ty mi zburzyłeś koncepcję :), jak podejść do drugiej w tym roku tury na Rabie. Już sobie poukładałem, że, trudno – wobler/wahadło i mocniejszy sprzęt. A tu takie rzeczy…I co gorsza wszyscy spinningiści mi potwierdzają, że lipa ostatnio na spina…

        1. Mam tak samo jak Ty Adamie. Byłem skłonny walczyć na odcinku spinningowym i wycisnąć z niego co się da, ale ostatnie wieści z nad wody w kontekście tego co łowią muszkarze nie dają większych szans na walkę o czołowe lokaty. Musiał by się wydarzyć cud nad Rabą. Trudno i tak za późno na kurs łowienia muchą, jestem pogodzony z tym co nastąpi 🙂

          1. Mimo obudzonych pewnych nadziei i pomysłów, znów plan na najbliższą turę to złowić choć jedną rybę na punkty…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *