Szukaj
Close this search box.

Losowanie łowisk ligi spinningowo – muchowej 2020

Emocje przyćmiły wszelkie znane za mojego życia, losowania grup piłki nożnej z udziałem naszej reprezentacji. Może też dlatego, że byliśmy na małym dopingu 🙂 Ale było rzeczywiście przekozacko.

Ten mały pięcioletni jubileusz zabawy w ligę, 17 pewnych uczestników – jakoś tak podniosły rangę całego spotkania. Było też mnóstwo niepewności, co się wylosuje, jaki kształt będzie mieć tegoroczna rywalizacja. Przecież  wylosowane łowiska w niemałym stopniu jednym już na starcie ułatwiają, innym utrudniają. A było z czego wybierać. Ilość uczestników razy dziesięć spotkań w roku no i mieliśmy wśród propozycji:

– 42 różne łowiska z czego 37 to wody płynące, a 5 stojące

– 6 razy zaproponowano turę nocną [zawsze na Wiśle]

– sama Wisła pojawiła się w aż 22  konfiguracjach [stąd te 42 łowiska]

– Raba [miała 5 wariantów], a ponad to Soła, Skawinka, Dunajec, Poprad, Nida, Szreniawa, Biała Przemsza,  Kanał Łączański, rzeczki pstrągowe okręgu oraz nizinne odcinki rzeczek pstrągowych

Ilościowo w skali propozycji do wszystkich 10 tur przedstawiało się to następująco:

– Wisła była proponowana aż  48 razy [najmocniej obstawiona w październiku – 11 losów]

– Bagry proponowano 23 razy [najmocniej obstawione w marcu – 10 razy]

– Rabę  proponowano  15 razy [najmocniej obstawiona w sierpniu – 5 losów]

– starorzecze – proponowane 12 razy [najmocniej obstawione  w grudniu – 8 razy]

– Zesławice – 6 razy

– Podgórki Tynieckie,  Przylasek nr 1 i rzeczki pstrągowe – po 5 razy

– Kanał Łączański – 4 razy

– Nida – 3 razy

– Soła, Poprad  – po 2 razy

– Skawinka, Dunajec, Biała Przemsza,  nizinne odcinki rzeczek pstrągowych okręgu,  Szreniawa  [solo] od ujścia Ścieklca  – po 1 raz

Najmniej obstawione propozycjami łowisk były  marzec i grudzień – po cztery propozycje.

Najbardziej – po 11 łowisk: maj, sierpień i październik.

Zanim odkryję karty, kilka spostrzeżeń. Ludzie kierowali się w swych propozycjach głównie tym, czy na danym łowisku czują się pewnie w określonej porze roku. W ekstremę w tym względzie poszedł Maciek, gdyż na każdy miesiąc zaproponował to samo łowisko. Część osób, może nie na każdą turę, ale jakiś wybrany miesiąc, wskazywała łowisko dla nich nie do końca odkryte, bo chcieli się przekonać co z danej wody wyciśnie naście osób, które często łowią zupełnie inaczej. Sam zaproponowałem takie łowisko w dwóch miesiącach. Trzecią grupę stanowiły osoby chcące czegoś zupełnie nowego, stąd m. in Poprad, Skawinka, Zesławice itp. No były propozycje, które jeżyły mi włos na głowie [Raba – tu akurat tylko w teorii mogła się nie wylosować, Szreniawa jako osobna propozycja, Nida; z kolei inne budziły moje zaciekawienie: Skawinka, Zesławice, Poprad…

Notoryczne rozmowy telefoniczne, spekulacje co będzie, jak będzie –  jakoś tak nakręciły atmosferę, że u mnie w domu nic w ostatnich dniach za bardzo się nie liczyło, a dzieciaki, to wyglądały gości, bardziej niż Św. Mikołaja.

(fot. A.K.)

Po trosze też dlatego, że była dyspensa na objęte codziennym embargiem trucizny [czipsy i „kolkę”], ale dopiero w momencie jak pojawią się uczestnicy losowania.

Jak zwykle cześć osób miała inne plany, części, jak Bartkowi – wypadły tematy losowe, jeszcze inni niekoniecznie lubią takie nasiadówki, więc finalnie było nas dziewięć osób.

(fot. A.K.)

Tu chciałem bardzo podziękować Krzyśkowi i Tomkowi [który będzie w lidze Tommym, bo jest jeszcze jeden Tomasz], którzy obdarowali mnie mini zestawami przepięknych, ręcznie robionych wahadełek i obrotówek, oraz silikonowych cierników jak żywe,  a wszystko w miękkim portfelu na wabiki. Chłopaki – w pas się kłaniam, rękodzieło przepiękne, żal używać, ale będę. Od Kuby dostałem Tarnusa ze sterem, co będzie małym eksperymentem, bo zawsze używałem tych bezsterowych.

(fot. A.K.)

Nie pijacy tego dnia Michał oraz Krzysiek byli głównymi odpowiedzialnymi za porządek całego losowania. Wprawdzie nie było jakiegoś ochlejstwa, co mogło by wynikać z fotki przewodniej, nie mniej w porównaniu do poprzednich spotkań, smak był jakiś taki większy 🙂

(fot. A.K.)

Już wcześniej przygotowałem, zweryfikowaną przez wszystkich tegorocznych uczestników listę propozycji do poszczególnych miesięcy, a wg niej blisko 150 losów [nie wszyscy zaproponowali jakieś łowisko w danym miesiącu, jak np. Rafał, który z perspektywy Dolnośląskiego odkrywa dopiero nasze łowiska i ich prawidła, czy Jurek z Dominikiem, dla których pewnie wszystko będzie jedną, wielką niewiadomą po tak długim rozbracie z wędką]. Do tego koszyk z siedemnastoma opakowaniami po jajkach niespodziankach [w tym samym odcieniu, co by nie było podejrzenia o cokolwiek], bęben maszyny losującej [duży podbierak]. Losować miał mój młody, ponieważ dwa lata wykluczają jakiekolwiek próby ustawki, ale padł jak długi, bo go wcześniej przegoniłem po lesie. No i losowała córka, która nomen omen odnalazła się rewelacyjnie w grupie wujków.

Tak więc Krzysztof pilnował listy [jakie propozycje są w danym miesiącu i w jakiej liczbie]. Michał, z Kubą pakowali po jednym losie w jedno opakowanie i wrzucali w podbierak. Na koniec Michał przeliczał jeszcze losy, czy ich ilość zgadza się z listą.

(fot. A.K.)

A potem maszynę losującą uruchamiał Kuba i …

(fot. A.K.)

…po odpowiednim wymieszaniu propozycji, losowała śmiertelnie przejęta Julka, bombardowana przez wielu obietnicami, ile dostanie lodów i za jakie łowisko, jak wylosuje.

(fot. A.K.)

Potem otwierałem opakowanie i odczytywałem, jak za pierwszym razem: Bagry!

(fot. A.K.)

Tu następowała owacja prawie na stojąco, gdyż łowisko to jest niezwykle przyjazne, każdemu pozwala zapunktować i trzeba pecha popartego fatalną aurą by nic na punkty nie złowić. A Julka pytała, czy te lody to serio…

Owacje były tylko przez losowanie pierwszych czterech miesięcy. Cóż  – pewnie większość, a i ja do niej się zaliczam – kalkulowaliśmy tak: Wisły W3 się nie uniknie podobnie jak Raby, która także była wielokrotnie wskazywana do propozycji. Z tym trzeba było się pogodzić. Nie mniej liczyłem, że gdzieś miedzy majem, a październikiem los spłata przynajmniej raz psikusa i jednak wpadnie jakaś bezpieczna dla mnie , bo kameralna w porównaniu z Wisłą „egzotyka”. Za to każdy był chyba pewien, iż marzec, kwiecień oraz listopad i październik, to będą odpowiednio Bagry i starorzecze. Były zwyczajnie także przez wielu proponowane. A tu rachunek prawdopodobieństwa sobie, a przekorny los sobie. Jak wyżej wspomniałem, początkowo wszystko szło zgodnie z przewidywaniami:

Marzec – Bagry

Kwiecień – Bagry

Maj – Wisła od „Niagary” do mostu w Górce

Czerwiec – Raba od Dobczyc do mostu w Chełmie

Lipiec – Raba od Dobczyc do mostu w Chemie

W sierpniu los do mnie puścił oko, gdyż padła moja propozycja – Wisła od ujścia Skawy do promu w Jeziorzanach [tura nocna]. Tyle, że to właśnie była taka propozycja mająca niekoniecznie zagwarantować mi wysoka lokatę w turze, a zweryfikowanie moim zdaniem bardzo słabej wody, szczególnie dla spinningisty w nocy [poświęciłem wprawdzie tylko dwóm – trzem  odcinkom z 10 nocek w 2019r  i powiem szczerze, że jedne kleń pod 50cm i obcinka dużego szczupaka, to jakaś kpina]. No ale może nie umiem, może typowałem złe fragmenty i chciałbym się przekonać, co zdziała tam większa grupa osób, łowiąca odmiennie i nastawiona na różne gatunki.

A potem znów było to, na co się wszyscy podskórnie nastawili:

Wrzesień – Wisła od Przewozu do ujścia Raby

Październik – Wisła od mostu w Niepołomicach do ujścia Raby

No i na koniec los sobie zakpił, mile zaskakując jednych, a niekoniecznie miło innych [w tym mnie]. Pomimo, że było osiem losów „starorzecze” przeciwko jednemu „Wisła”, plus cztery razy Zesławice i bodajże Podgórki, to…

Listopad – Wisła od Przewozu do mostu w Górce

grudzień – Wisła od Przewozu do mostu w Górce

Jęk zawodu uczestników losowania i trochę niedowierzania…

Tak jak rok temu byłem średnio zadowolony z losowania, to w tym roku w ogóle. Uwielbiam W3, ale mam tam tak nierówne wyniki, że niekoniecznie lubię tam rywalizować. Poza tym cześć z nas ma tam zwyczajnie daleko i nie ma co udawać – czasu na jakieś treningi, raczej nie będzie w moim przypadku. Sama liga 2020 zapowiada się więc raczej dość monotematycznie – w zasadzie są tylko cztery łowiska, traktując nocne W2 jako osobne.

Cóż – trzeba przyjąć co los przyniósł.  Ale i tak było to najbardziej pasjonujące losowanie do tej pory.

A potem, gdy emocje już ciut opadły, Wojtek rozłożył swój warsztat.

(fot. A.K.)

Oczywiście nie było już tak odkrywczo jak dawniej, tym bardziej, że nikt nie wpadł na jakiś indywidualny wzór, który dałoby się skutecznie zrobić pod spinning. Nie mniej część z nas realizowała uznane już w naszym gronie patenty, głównie na wody stojące, oraz na pstrągi.

(fot. A.K.)

Najwięcej frajdy miała moja córka, która wynalazła sobie różowy „pusio” no i kolega musiał jej coś z tego udziałać.

(fot. A.K.)

No i „rzeźbiła” pod okiem Wojtka…

(fot. A.K.)

…jak i częściowo samodzielnie.

(fot. A.K.)

Finalnie Julii wyszedł taki tęczakowy dziwoląg kolorystyczny, a mnie kleniowe jigi na wodę prawie stojącą.

(fot. A.K.)

Nie wiem – może dlatego, iż widujemy się tylko na rybach, że spotykamy się w większej grupie nie nad wodą tylko ten jeden raz w roku i  choćby z tego tytułu nie znamy się za bardzo, a już na bank nie znamy swoich wad, natręctw i innych dziwactw, które pewnie niekoniecznie by nas zbliżały. Ale faktem jest, że tak fajnie dawno nie spędziłem czasu.

A rano obudził mnie u mnie w pokoju lekki ruch i taki widok 🙂

(fot. A.K.)

 

 

3 odpowiedzi

  1. To była poprostu dobra domówka ! Losowanie bylo takie ze Wojtek od sierpnia lal juz podwoje banie bo nie chcieliśmy tego słyszeć:)
    Ale z drugiej strony na Wisle sa ryby tylko jak nie trafisz dnia i miejsca to choćbys byl Rexem Huntem nawet nie pierdnie 🙂

  2. Nie chce się bawić w proroka ani w jasnowidza, napisze tak, dziewczynka będzie ganiała z muchówką , a braciszek razem z tatą i wujkami będzie chodził ze spiningiem. Tylko z dziećmi jest tak ,że puki są małe i nie chodzą do szkoły, to mogą kilkukrotnie zmieniać zainteresowania, a jak pójdą do szkoły to się może jeszcze bardzo dużo zmienić w kwestii zainteresowań dzieci i ich hobby.Zauważyłem nieraz, będąc w sklepie wędkarskim ,że rodzice popełniają błąd w przypadku dzieci kupując dziecku ciężką wędką i toporny kołowrotek. Małe dziecko dźwigając takie ciężary nad wodą szybko zniechęca się do wędkarstwa . Dla dziecka najlepsza będzie bardzo leciutka wędka np. 2m i lekki kołowrotek,żeby dziecko się nie męczyło i żeby wędkowanie dziecku sprawiało frajdę. Obecnie nawet można kupić wodery dla dzieci. Najlepiej pozwolić dziecku by sobie samo wybrało przynętę na którą chce łowić, a tata lub mama nakładała tą przynętę ( wobler, mucha, gumka ) i pozwolić dziecku łowić. Nie można dziecku narzucać metody wędkowania jaką ma łowić ryby. Jeśli dziecko chce łowić na spining to niech łowi na spining, jeśli chce łowić na muchę to niech łowi na muchę pod bacznym okiem dorosłych,żeby sobie krzywdy nie zrobiło.

    1. Julka raczej łowić nie będzie, choć w spinningowej teorii już jest mocna jak na dzieciaka. Leci mi z tekstami „tata – są sprawy chłopackie i dziewczyńskie”. No i po temacie w danym momencie.
      Mody – jest duża szansa że tak. Byle nie gnuśnieli przy tabletach, to niech robią co chcą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *