Szukaj
Close this search box.

Zaporowa wielkość – cz.I

Coraz częściej staję przed dylematem: zrobić wpis, czy jechać na ryby. Mam w tym sezonie naprawdę mało czasu. Kotłuję się między dwoma pracami, studiem nagrań i jak się okazuje w ostatnich dniach – tematami z wędkarstwem związanymi, ale nie bezpośrednio nad wodą. No, a są jeszcze dzieciaki i jak sobie pomyślę, że córa spędzi kolejne godziny nad tabletem, zagryzając cukierkiem, to coś we mnie pęka, zmieniam plany i płyniemy.

(fot. A.K.)

Płyniemy,  choć wiem, że nie połowię, bo nie bardzo można zaszaleć na Kryspinowie. A poza tym nie ma się co okłamywać – przy dziecku, a tym bardziej dzieciakach, łowienie nastawione na wynik jest mrzonką.

Jak były pstrągi w Krzeszówce, to wypad na 2-3 godziny, gdzie dojazd zajmował 3 minuty miał sens. Pewnie bym Was zanudzał rybkami od wielkiego dzwonu pod 40cm, ale to już przeszłość. Byłem znów raz, bo człowiek się łudzi, ale po czterech braniach okonków po 7-8cm dałem sobie spokój po 90 minutach. Co z tego, że miejsca przepiękne.

(fot. A.K.)

Owszem są „trzy ryby na krzyż” z tych ocalałych wpuszczaków plus parę dzikich, ale to jeden malutki odcinek non stop męczony przez wędkarzy. Aż się dziwię, że te ryby jeszcze stamtąd nie uciekły, bo dostają w szczękę po kilka razy na tydzień.

Natomiast wyjazd nad dziką i bezludną Wisłę na trzy godziny, gdzie dojazd w obie strony zajmuje mi tyle samo,  jest nieopłacalny.

Dziś, kiedy zaplanowałem sobie popołudnie z wędką, pogoda pokrzyżowała plany, to i piszę.

Zanim przeniosę się nad wodę, powrócę na dwa zdania do tematów funkcjonowania PZW. Dostałem kilka zapytań od krakowskich wędkarzy, zbulwersowanych filmem który jest na YT.  Film nazywa się „Bogey pod Wawelem”. Jest to reklama, jak wnioskuje echosondy będącej w dystrybucji Mikado. Sam film jest spoko, poza jedną kwestią, którą zauważają krakowscy wędkarze: na filmie jest ciemno. A ciemno na przełomie czerwca /lipca robi się bardzo, bardzo późno. Dużo później niż ta godzina po zachodzie słońca. W naszym okręgu jest wyraźny zapis, że nie wolno łowić ze środków pływających w nocy. Ludzi bulwersuje ten fakt, a ja się zastanawiam, czy działacze w ogóle wiedzą, że taki film powstawał na wodach pod ich teoretycznie opieką. Nie jest tajemnicą, że na krakowskiej Wiśle, łowcy sumów jadą z koksem od maja, a ludzie z wędkami na pływadłach mają w ogóle, jak to się modnie, a niecenzuralnie mówi – wyj…bane na ten przepis. Tylko paru frajerów, jak np. ja, przejmujemy się takimi pierdołami…

Mnie brak już słów i nie chce mi się o takich rzeczach pisać, ale póki jacyś ludzie, którzy są normalni [bo to są NORMALNI ludzie] zwracają uwagę na takie kwestie, pisać będę. Weźcie się Zarządzie Okręgu Kraków za robotę i nie róbcie z nas wędkarzy – wariatów. Po prostu brak cenzuralnych słów na rzeczywistość w tej kwestii. Podam tylko jeden przykład: jak to jest możliwe, że na stawie nie należącym do PZW kumpel łowi od ręki okonie 30+, choć tam jest od metra najzwyklejszych kłusowników, a na zbiornikach PZW taka ryba jest fuksem. Kolega nie umie? Umie, tylko na wodach przez Was niby zarządzanych, takich ryb najzwyczajniej NIE MA w liczbie choćby dostatecznej. Tkwicie mentalnie w grajdole lat 80-ych i nic, kompletnie nic nie robicie, by nas, normalnych wędkarzy z tego grajdoła wyciągnąć. Wam pewnie jest OK. Nie pytam dlaczego…

Ale przenieśmy się nad wodę. I teraz znów łapię się na tym, że nie mogę uciec od francowatego tematu: są ryby czy ich nie ma. Tyle, że to dość ciekawy temat. Na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni miały miejsce odłowy kontrolne wybranych wód płynących i akwenów zamkniętych. Kolega brał w nich udział, stąd mam info z pierwszej ręki. Skoncentruję się na W2 i W3.

Nie było zaskoczenia. Z satysfakcją piszę, że jest tak, jak nieraz pisałem, a co potwierdzi średnio rozgarnięty wędkarz będący w sezonie parę razy tu i tu. W2 jest dość ubogie jeśli chodzi o różnorodność, wyraźnie zaznaczających się gatunków. Tak naprawdę wszędzie nie brak tylko leszcza. Płocie, a raczej płoteczki są liczne ale też nie wszędzie; jednostkowo pojawia się boleń, sandacz. W rejonie ujścia Skawinki często trafiają się niemałe karpie.

W3 to jednak całkiem inna woda. Jest masa klenia i to w wachlarzu wszelkich rozmiarów. Niemało jest boleni, sumów, brzan, cert. Wśród płotek trafiają się płocie. Leszcze też są, ale to obok klenia jedyny chyba gatunek, do którego liczebności i jakości populacji w Wiśle, trudno mieć uwagi.

Z czego wynika taki dysonans tej samej przecież rzeki? Niestety W2 jest poszatkowane progami na amen [Łączany, Tyniec, a wyżej na śląskiej wodzie – Jankowice, poniżej zaś Dąbie i Przewóz]. Tu mówienie o jakiejś migracji ryb jest fantazją. Z kolei od Przewozu w dół aż do Włocławka ryby mogą hasać do woli, a wpadają po drodze relatywnie duże rzeki jak San, Nida, Dunajec, Bug, Narew, Pilica i wiele, wiele mniejszych. Na taki stan rzeczy ani PZW, ani nikt inny wpływu akurat nie ma.

Odłowy wiślane wykazały że okoń jest z jakichś powodów na wymarciu, a szczupak to niedługo będzie kryptydą, jak Yeti. Równocześnie z jakichś powodów nie odnotowano jazi. Przynajmniej w relacji robiącego odłowy nie pojawiają się. Jakbym był, tfu, działaczem, to bym wybronił brak zębaczy, tym brakiem jazi. Ale wiemy dobrze, że tak nie jest. Gdyby sandacz żerował najintensywniej w porach jak boleń czy szczupak, to też byłby reliktem. Na szczęście amatorów nocnych wrażeń, szczególnie w późnych miesiącach roku jest relatywnie mała ilość…

Z czego jeszcze wynika taka różnica między odcinkami Wisły? Ano z presji. Szkoda czasu, ale jak ktoś jeździ sporo autem, to potwierdzi. Kto nie wierzy, niech w sobotę/niedzielę zrobi najpierw lewy, a potem prawy brzeg Wisły, od Niepołomic do – powiedzmy Nowego Brzeska. Przy pięknej aurze, jak naliczycie ponad 50 wędkujacych – cud. A potem ruszajcie i przejedźcie lewy brzeg [w zupełności wystarczy], od ujścia Skawy do Łączan. Albo choćby fragment prom w Piekarach- stopień Kościuszko/Tyniecki. Tam są całe „wioski” wędkarskie. Namioty, kampery, jakieś hybrydowe cuda do biwakowania. Presja!!!

Czy coś da się z tym zrobić? Pewnie, tylko trzeba chcieć. Od dawana dla W2 powinien obowiązywać osobny regulamin, bardzo, bardzo mocno ograniczający pozyskiwanie ryb. A takie skupiska wędkarzy powinna nawiedzać straż + policja co weekend. Kolesie szybko nauczyliby się, że łowimy na max dwa kije, a nie na trzy, dodatkowo spinningując czwartym. I że są limity. Ale tym przejmują się tylko frajerzy. Większość ma to w d…pie, a i tfu, działaczom też to chyba pasuje, skoro nic z tym nawet nie próbują zrobić. Taką prostą rzecz – osobny regulamin.

Dla mnie dosłownym dowodem na lipę W2 jest test Pawła. Mieszka na miejscu, do Wisły ma z 700m. Jeszcze z 10 lat temu wychodził na 2-3 godziny i zaliczał jak brały słabo, jednego – dwa bolenie 60+. Ja sam od paru lat tam już nie jeżdżę bo szkoda czasu. Kolega zawziął się w tym roku. Może noce? Poświęcił cztery albo pięć dób w czerwcu. Taktyka była taka: start około 19.00 i łowił do północy. Potem przerwa i znów od około 4.00 do 7.00. Ten czas kompletnie stracił, choć na wędkarstwie zjadł zęby. Zaliczył dwa fajne, niezacięte brania, obcinkę szczupaka pod 70cm, zerwanie zestawu przez suma i wyjął klenia 53cm.

(fot. P.K.)

Tyle emocji na W2 w 5 dni! Hallo, Bulwarowa – słyszycie? Dzwoni rzeczywistość.

A propos – kwestia kontroli. Wojtek opowiadał mi śmieszną historię z zeszłego tygodnia. Kryspinów – zbiornik za specjalną dopłatą. Biały dzień. Kumpel zwija trzech różnych typków w  trzech różnych miejscach. Szczególnie jeden był dobry. Facet łowił na trzy kije. Standard: dwie gruntówy i spin w ręce. Jak się zorientował, że strażnicy tuż, tuż, to w desperacji próbował odgryźć żyłkę z przynętą, tyle, że linka…była tak gruba, że nie dał rady.

Jak czytacie, to widzicie – ciężko uciec od takich tematów, ale spróbuję. Nad wodę i tylko połowić.

Jest trudno i łatwo zarazem. Łatwo, bo ryby często teraz jedzą; trudno, bo ciężko coś złowić na normalny wabik. Albo trzeba sięgać po skrajnie duże przynęty, ale jak widzę – mało jest takich twardzieli [bo brań też wtedy niewiele], albo malutkie, ale naprawdę maleńkie.

Pod Krakowem zaczął się czas uganiania za sandaczem. Wg informacji jakie mam, to na razie sezon nie jest oszałamiający, aczkolwiek padło i to niestety dosłownie kilka ryb w okolicach 90-ki, ponoć nawet metra. Koledzy, kolegi, którzy raczej nie chcą bym pokazywał zdjęcia ich ryb, mają już na koncie po kilka fajnych sztuk.

W dzień rządzą bolenie. Najczęściej dominuje przedział 50-60cm.

(fot. T.M.)

Chłopaki raczej też twierdzą, iż sprawdzają się teraz na ogół niewielkie [5-6cm] bezsterowce.

(fot. T.M.)

Pięknego bolenia, już okaz, podesłał mi Robert, prowadzący w naszej lidze.

(fot. R.M.)

Na podobne wabiki ponoć dobrze brały w ostatnich tygodniach duże kleniska.

(fot. K.N.)

Sam mogę to potwierdzić przyzwoitym kleniem z mojej przedostatniej wyprawy. Na bezsterowca Ławica Fishchaser z oczkiem w grzbiecie, zaliczyłem cztery brania. Były przedziwnie delikatne i grosza bym nie postawił, iż sprawcami są godne już ryby. Byłem przekonany o jakichś ciekawskich i nieśmiałych 20-kach. Mnie ryby brały 3-5m od brzegu, na głębokości mniej więcej 1,5 -2m u podstawy opaski z nudnym, spokojnym nurtem o niewielkim uciągu. Wabik co jakiś czas zahaczał o dno – prowadziłem wobler wolno. Zaciąłem skutecznie tylko jedną rybę.

(fot. A.K.)

Ciekawe spostrzeżenia ma Paweł. Jak pisałem odkrył dla siebie w sumie nieduży staw, jak to się mówi – niczyj. Generalnie nie nudzi się tam. Masa wielkich wzdręg [ryby pod 37- 38cm są  normą], mimo lata wciąż na spinning łowi tam liny.

(fot. P.K.)

Otóż heca jest z okoniami. Trzydziestki z małym okładem są w liczbie kilku sztuk normą tej wody, plus masa typowych 20cm egzemplarzy. Nie capnął jeszcze 40-ki, bo chyba ciężko się przebić przez te średnie. Ale i o te trzydziestki wcale nie jest łatwe. Otóż tamtejsze garbuski za nic mają najlepsze rynkowe cuda, imitujące narybek.  Te 30+ jeśli już, to reagują na duży kaliber – jerki szczupakowe…

(fot. P.K.)

…ale znacznie, znacznie bardziej wolę malutkie larwy ważek.

(fot. P.K.)

Paweł temat odkrył przy okazji łowienia wzdręg, gdzie non stop trafia na nieobciachowe okonie. Już dłuższy czas się zastanawiamy [ja teoretycznie, bo nigdy tam nie łowiłem], co jest tego przyczyną. Narybku jest mrowie, a jednak wolą robactwo. Może w ciepłej wodzie nie chce im się ganiać, a larwa z natury jest prowadzona mało dynamicznie… Choć ripperki, jaskółki na podobnym obciążeniu i podobnie leniwie czołgające się po dnie, Paweł też próbował stosować. Nawet taka sama kolorystyka nic nie wnosi. Przynajmniej na razie….

Miało być o rozmiarze przynęt, ale że sporo zajęło pisanie o przeciwnościach nie spotykanych na wodach nie zarządzanych przez PZW. Dlatego też podzielę tekst na dwie części. W następnej będą moje spostrzeżenia na temat wpływu wielkości przynęt na wynik połowu w ostatnich tygodniach.

 

 

 

 

 

23 odpowiedzi

  1. W2 to dla spinnigisty straszna padaka. Kiedy sprowadziłem się kilka lat temu do Krk i odkrywałem krakowską/podkrakowską Wisłę, sporo tam jeździłem (okolice Tyńca, stopnia Kościuszki, ujścia Skawinki). Od 3 lat moja wędkarska noga tam nie postaje.

    Co do W3, tak naprawdę nazwa jest myląca. Są dwie różne W3, jedna uregulowana, na wysokości Krk/Nowej Huty (między stopniem Dąbie i Przewóz, z kolegą nazywamy ją W3A by uniknąć nieporozumień. Druga poniżej Krakowa/stopnia Przewóz-W3B.

    Znam dobrze rybostan odcinka miejskiego W3A, schodziłem go wzdłuż i wszerz, rozmawiałem z wieloma wędkarzami różnych metod, i chciałbym napisać kilka słów na jego temat.

    Spinningistów, poza jednym miejscem, nie spotyka sie na tym odcinku praktycznie wcale. I trudno się dziwić – efekty są marne, choć i tak lepsze niż na W2.

    Około 78% rybostanu tej wody stanowi Leszcz, kleń (masa klenia drobnego, 40+ trafia się od wielkiego dzwonu) i drobnica jak krąp, ukleja, jazgarz, kiełb czy karaś. O dziwo płocie są bardzo rzadkie.

    16% to sum, boleń, jaź – dlatego jeszcze jakikolwiek sens ma chodzenie tam ze spinningiem, w przeciwieństwie do W2. Trafiają się przyzwoite bolenie.
    Okoń stanowi 2,5% i jest na wymarciu, z roku na rok jest go coraz mniej.
    Sandacz to 1,5% (sytuacja jak z okoniem)
    Szczupak 0,5% – praktycznie nie występuje
    1,5% – inne gatunki, Jak brzana, świnka, certa, karp, amur, wzdręga.

    W związku z powyższym na odcinku tym dominują gruciarze polujący na leszcze (nieraz trafiają się fajne patelnie) i krąpie, a także sumiarze z ciężkimi gruntowkami, czasem pontoniarze z kwokiem.

    Szkoda, bo ta woda jest piękna, ma ogromny potencjał spinningowy i przy odpowiednim zarządzaniu i gospodarce mogła by nawet ściągać wędkarzy z innych części Polski, którzy przyjeżdzali by tu za sandaczem, czy szczupakiem i opłacali dodatkowe licencje. Niestety, jest jak jest.

  2. Lepiej żeby tego zakazu nie było , jak i tak nikt go nie egzekwuje. Ja nie jestem w ogóle zwolennikiem zakazów.
    Nie wiem czemu ma służyć. Jak ktoś chce łowić w nocy i napływać sumowi na głowę proszę bardzo. Robi to na własną odpowiedzialność w ciemnościach.

    Jeszcze nie tak dawno cały sezon poświęciłem na chodzenie po takich grajdołach. Żadne nie należało do PZW . Łowiłem takie ilości szczupaków ze jak sobie dziś o tym przypomnę to jest to nie do uwierzenia.
    Ładnych kolorowych okoni też nie brakowało. Najlepsze jest to że nawet nie potrzebna była tam żadna karta wędkarska…W paru z nich widziałem takie liny ze na wodach PZW sobie można tylko o nich pomarzyć….
    Poza mną i garstką osób nikt tam nie łowił i to był fenomen tych wód. Nie było hunów którzy najezdzają wodę.

    Kris racje masz ale i tak kochasz kolekcjonować przynętki jak my wszyscy 🙂 Niedlugo będziesz miał ich wiecej niz ryb 🙂

    Co chwile szukamy nowego sposobu i nowych przynęt kombinujemy jak możemy żeby coś złowić. Im gorzej tym więcej nam potrzeba. Dlatego tak łatwo na nas zarobić. Dawniej wystarczał mi ripper manns i miałem 40 sandaczyków i 15 okoni w ręce pod Mostem Debnickim.

    To już nie wróci nigdy i z tym trzeba się pogodzić. Natomiast nie można się pogodzić z tą chołota PZW.

    Wracając do ryb. Bardzo jestem ciekaw artykułu o przynętach. Mam dużo do powiedzenia. W końcu jestem jak Wy kolekcjonerem.

  3. Na W2 zostało jeszcze trochę klenia, brzany. Znam miejsce gdzie dość regularnie biją bolenie. 2 tygodnie temu bylem świadkiem złowienia szczupaka na 71 cm, a jego łowca twierdził, że tydzień wcześniej złowił takiego na 62 cm, a….metrówka mu spadła w podbieraku.Oczywiście rybki dostały w łeb. Sporo jest drobnicy (leszcze, krąpie), jest trochę karasi. Ostatnia powódź „przyniosła” karpie w rozmiarze 35-45 cm. O ile w tamtym roku złowiłem 2 jazie (53 i 55 cm), o tyle w tym roku gdzieś je wymiotło. Spośród dużych drapieżników zdecydowanie najwięcej jest sumów. Ale z roku na rok jest coraz gorzej.

    Zarybienia i ochrona na W2 to fikcja. By pokazać różnicę, powiem, że moje koło gospodaruje na niewielkim wyrobisku pożwirowym. Ok. 95 % kasy ze składek trafia na zarybienia i te ryby rzeczywiście są. Trzeba mieć wyjątkowego o pecha, by nie złowić karpia czy dużego (pow. 40 cm) karasia, są amury, dużo szczupaków (ich połów jest dozwolony tylko na żywca). Od brań drobnej wzdręgi, płoci czy krąpia nie można się odgonić.

    Ostatnio gdzieś usłyszałem, że na zarybienia w naszym okręgu jest przeznaczane ok. 10 % ze składek. Reszta idzie na sport, paliwo, delegacje i wynagrodzenia „działaczy”. Nie wiem czy to prawda, ale jeśli tak, to już wiemy czemu na W2 ryb nie ma, a na żwirowni mojego koła one są.

    1. Co do możliwości złowienia czegokolwiek większego na W2 – nie wykluczam. Sam mam znajomych, którzy w swojej liczbie pomnożonej przez „dziesiąt” wypadów w roku mają na rozkładzie coś bardziej godnego. Ale ile razy można wracać bez brania. Przedwczoraj łowiłem w towarzystwie 7 wędkarzy [3,5 godziny]. Dwóch na spina, reszta grunt – po dwa kije. To się wydaje niemożliwe o tej porze roku, ale przez ten czas nie wyjęli ryby. ZERO.
      Co do stanu wód kół – jest jak piszesz. Na poziomie koła, krążenie kasy jest w miarę klarowne i dostępne do wglądu – przynajmniej u mnie. Ryb w tych bajorkach jest o wiele, wiele więcej.

    2. I teraz pomyśl że te 10% które przeznacza PZW idzie na zarybienie tylko wód stojących, na ogół karpiem lub tęczakiem. Na Wisłę…zero.

      1. Pewnie tak właśnie jest, Ja to akurat usprawiedliwiałbym tym, że zarybianie narybkiem dużych rzek jest praktycznie nieefektywne. Z kolei ryba wyraźnie podrośnięta [szczupak sandacz – min. 50cm] jest dużo droższa, a wpuszczenie 100 ryb tej wielkości nic nie zmienia.

  4. To fakt. Na W2 sa szczupaki. Moj rekord 80 cm w okolicach Tyńca 3 lata temu. Kiedys w centrum przylawialem ich sporo.
    Ujście Wilgi , okolice Galerii Kazimierz od strony Zabłocia, Most Debnicki od strony Manghi. Tam można było trafić większego.

    Ponoć dobre miejsce jest powyżej policji wodnej. Bylem tam świadkiem obcinki 12.5 cm SG Caniabala jeszcze nie tak dawno temu. Sam osobiście złapałem tam kilka sztuk 50 cm, ale nieco bliżej mostu Zwierzynieckiego I bardzo dawno temu. Obecnie rzadko odwiedzam ten odcinek no chyba ze zachce mi się męczyć male sandaczyki lub poszukac okoni.

    Obecnie ryby lowie rzadko. Miotam sie pomiędzy wyborem ciezszego spinningu do 30g A małej wedeczki do 5g . Odwieczne pytanie złowić grubasa czy cokolwiek złowić.. ??? serce mówi nastaw się na gruba rybę, a rozum polap sobie klenie…
    Za często wybieram serce i wracam smutny . Jak wczoraj. Niby miejscowa kozak sandaczowa a ledwo 1 branie i to nie wiadomo czego bo sandacz pewnie by zawisl.
    Drugie pytanie łowić go w lecie w nocy na 9-10 cm woblerki czy na 4 cm maluszki??
    Ja nie wierzę że ktoś te ryby obecnie łapie. Chyba ze przed 15 czerwca cos sie uwiesilo komuś w okolicy jakiegos progu wodnego.

  5. Myslicie że będą gdzieś dokładne dane z tych odlowow kontrolnych? Okoń na odcinku w2 to naprawdę ciężka sprawa i jestem ciekawy czemu

    1. Nie wiem. W sumie nie pytałem czy to odłowy na zlecenie PZW czy RZGW.
      Co do okonia to wg moich doświadczeń na W3 jest z nim jeszcze gorzej niż W2 -tu dość łatwo da się złowić 8-10szt [20cm+], choć też nie wszędzie. Na W3 w zeszłym roku nie złowiłem więcej niż 5szt. Niby głównie za bolkiem chodziłem, ale masę czasu poświęciłem w pełni dnia klenikom łowionym na małe gumki. Czasem celowo starałem się sprawdzić, czy jest okonek. Generalnie ZERO. Ale pewnie nie umiem:)

      1. O okoniu ponizej Krakowa za wiele nie powiem, miałem tam 3 w zeszłym roku.
        Okoń na W3 miejskim w Krakowie ma swoje enklawy, grupuje się w pewnych miejscach i tam przebywa cały rok. Kiedy przypadkiem trafi się na taki okoniowy gang który jest w gazie, to wyciąga się ich kilka – kilkanaście i można mieć złudne wrażenie że okonia w Wiśle nie brakuje. Jeśli pojdzie się jednak w sto innych miejsc, łowiąc tak samo na te same przynęty nie złowi się ani jednego garbusa.

        Znam także jedno miejsce gdzie okonie pojawiają się tylko jesienią – wrzesień/październik i wtedy można je tam łowić, w chłodne słoneczne dni ganiają drobnice wzdłuż kamiennej opaski aż miło. potem znikają bez sladu.

        Okoń był przez wiele lat uważany za chwast rybi i teraz wędkarze zbierają tego żniwo, a moim zdaniem to szalchetna ryba drapieżna, która powinna byćw Wiśle objęta specjalną ochroną bo jest w Wiśle na wymarciu.
        Jeszcze w tamtym roku w jednym z okoniowych miejsc w jedną sobotę widziałem dziada, ktory na małą obrotówkę wyciągał co chwile okonie i każdy dostawał w łeb. Były potrzebne na „żywca” na następny dzień.

      2. No właśnie ja np na skawince próbuje łowić okonie, największy w tym sezonie 27cm ale często wracam bez kontaktu z rybą… Używam przynet od 1g + gumki 3cm do 7cm na kilku gramach, próbować jeszcze lżej czy może szukać innych miejsc?

        1. Znałem wędkarza, który niestety zmarł w tym roku. Często rozmawialiśmy, choć nigdy o szczegółach gdzie łowiliśmy, bo choć on sam nigdy nie zabierał ryb, to jeździł z ekstremalną mięsiarnią głównie pstrągową. W każdym razie jeszcze dwa lata temu pokazywał mi zdjęcia okoni po 30-35cm regularnie łowionych po kilka na wyjeździe w jakimś jednym miejscu nad Skawinką i tylko późną jesienią. Poza tym, jak twierdził – dominują okonki po 12cm, dla których calowy twister na 1g jest już zaporową wielkością.

  6. Podobnie jak Adam okonia na W3 ( poniżej przewozu) praktycznie nie przylawiam. A lowie juz tylko tam, bo tu mieszkam.

    Sa jacys spece co lowia na jesien w okolicach Przewozu Ale dla mnie to ryba występująca tam sladowo.

    Na W2 na 100% lepiej. Od stopnia Kosciuszko do Dąbia mniej wiecej cos wiem, lecz nie wiem czy to jest aktualne.
    Ponoc Huta tez dobra na jesień. Lowilem tez maluszki w Czernichowie.

    Nie wiem gdzie chodzisz ale mogę cokolwiek podpowiedzieć.

  7. Co do sandacza to wspomnę że nie wierzę w jakiekolwiek powtarzalne wyniki.
    W mojej „bandzie” sa sami sandaczowcy w tym jeden naprawdę dobry.
    I nikt nic nie lowi. Jeden wymiarowy od 1 czerwca I jeden 78cm pod koniec maja w biały dzień, więc wspominam o nim tylko dlatego że desperacja sięga zenitu.

  8. Adamie, a czy Skawinka i jej dopływy (Cedron, Głogoczówka, Harbutówka) objęte były odłowami ? A jeśli tak, to czy gdzieś można wyniki zobaczyć ?

    P.S. Odłowy kontrolne powinny być prowadzone corocznie i Okręg, mając ich wyniki, powinien po pierwsze udostępniać je do publicznej wiadomości, a po drugie na bieżąco reagować na zmiany zachodzące w rybostanie.

    1. Nie wiem, ale raczej nie. Poza Wisłą, a wcześniej wodami niby pstrągowymi, to wiem że kontrolne odłowy były w tym roku jeszcze na Podgórkach Tynieckich. Podkreślam, że nie wiem na czyje zlecenie odłów był robiony, bo nie spytałem – umknęło mi. Łowiono wędką elektryczną, by ryby potem mogły wrócić do wody.
      Ale zgadzam się, że jeśli odłowy były na zlecenie Okręgu, to ich wyniki i jakieś wnioski winno się upublicznić.

  9. Adamie, a jakie wyniki były na Podgórkach ? Z tego co wiem, to najwięcej jest tam płoci, leszczy i krąpi. Trafia się szczupak i od wielkiego dzwonu sandacz, okoń i sum.

    Zmieniając temat…Dziś byłem na Skawince. Woda przeokropnie śmierdzi, a jej przejrzystość wynosi z 20 cm. Gdy wejdziesz do wody nieco powyżej kostek, to już buta nie widać….

    A co do tłoku nad w2 i w3. W okolicach Tyńca i ujścia Skawinki rzeczywiście ludzi jest tłum. Ale powyżej, w takim Facimiechu czy Czernichowie można cały dzień wędkować i nie spotkać żywej duszy. Piszesz, że na W3 jest mniejsza presja. Bylem jakoś w czerwcu na Przewozie i ciut poniżej (w okolicach tzw. „Niagary”). I muszę powiedzieć, że takich tłumów to ja w życiu nad Wisłą nie widziałem…. Więc myślę, że presja tu i tu jest podobna.

    1. W3 w okolicach Przewozu jest strasznie zadeptana. Co prawda unikam tego rejonu jak ognia i nigdy tam jeszcze nie łowiłem, ale z opowieści znajomych wynika, że na łowienie w samotności nie ma szans. Przewóz to raczej słaba wykładnia presji na W3, bo generalnie nie licząc kilku bardziej znanych miejsc, to łowiąc w tygodniu od NB w dół zazwyczaj jestem sam. Im gorszy dojazd do wody tym lepiej. Jeśli do tego dodamy niepozorny ale z jakiegoś powodu rybny odcinek to kończy się to tak, że w połowie lipca przecieramy szlak przez dziewicze pokrzywy i trawy lądując na „świeżej” miejscówce. Nie zawsze jest kolorowo, ale wyniki w porównaniu do tego co piszecie tu w komentarzach są ok. Wczoraj 17-21 testowałem nowy kijek, bolki mało aktywne. Złowiłem kilkanaście kleni, głównie 25-35 cm. Były też dwa grubsze – największy 49 cm.

    2. Co do W3 to, jak Robert napisał niżej -Przewóz to żadne odniesienie. To obok mostu w Niepołomicach jedyne miejscówki W3 mocniej oblegane, może jeszcze główki przy moście w NB. Ja byłem w ostatnią środę około 2km w górę od promu w Czernichowie – 7 ludzi. Przejeżdżałem w piątek wieczór przez prom w Okleśnej – tam było lekko z pół setki ludzi. Na W2 w prawie każdy odcinek wiedzie blisko wody zwykłe auto.
      Co do Podgórek: dominowała płotka i wzdręga do 15cm [zero większych niż 20cm, podobnie jak zero jazia, którego tam wiele wpuszczono – pewnie poszły w siatę jako płotki]; dużo szczupaków po 35 – 45cm, a jeden 80cm; następnie leszczyki i krąpiki – wszystko drobiazg; nieźle prezentowały się karasie w tym kilka naprawdę wielkich: 35 – 45cm sądząc ze zdjęć w tym nasz złoty; był amur 115cm. Jak czegoś nie pomyliłem to trafił się sum. Jest mała ale stabilna populacja okonia słonecznego Lepomis Microlophus jeśli dobrze zidentyfikowałem na podstawie zdjęcia. W USA lekko rosną do 0,5kg u nas z trudem 15cm.

      1. Na podgorkach Lowie na splawik i widzę co ludzie Lowia na zawodach i dominuje leszcz i trafiają się naprawdę ładne jazie, więc dziwna sprawa…

        1. Super, że to napisałeś! Skojarzyłem, iż na Wiśle w odłowach kolega też ich nie wymienił, a wiadomo, że trochę ich jest. Dziwne z tymi jaziami…

  10. Adamie, a powiedz jeszcze proszę gdzie przeprowadzono te odłowy ? Na No Killu pod klasztorem, czy na „Killu” pod torem kajakowym ? Bo łowię i tu, i tu i wg mnie na no killu ryb jest jednak trochę więcej, choć niejednokrotnie widywałem tam łuski na brzegu.

  11. Jak teraz o to pytasz, to przypomniałem sobie, że były w odłowie dwa wielkie bolenie [70+ I 80-ka] i wpadły już przy torze, więc na bank odłów był na części, gdzie ryby wolno zabierać, a czy na no kill też odławiali, to nie wiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *