Szukaj
Close this search box.

Było zarybienie…

Dokładnie – było. I się zbyło.

Jakieś dwa tygodnie temu miało mieć miejsce zarybienie pstrągiem potokowym. Takim odrośniętym, mięsem armatnim przeciętnego Kowalskiego z wędką. Nawet pośrednio zapytano nas czy chcemy pomóc i gdzie wpuścić ryby. Umyłem ręce, nie chcąc mieć z tym już nic wspólnego. Przecież było pewne jak słońce, bo tak jest od trzech lat, że ile by nie wpuścili – wszystko trafia szlag. Przyczyny jak zwykle  – nieznane. Po mojemu – nikomu nie chce się nawet ich dojść . Grunt, że jest operat. Rybą się sypie.

Koledzy się skusili. Po doświadczeniach z ostatnich trzech lat, z odcinkiem no kill, uznali, że wpuszczą ryby poniżej.  Stwierdziłem, że to nonsens, bo jak tylko tłuszcza się zorientuje, to tych ryb w tydzień nie będzie. Ale miała być konspira, ja się nie wcinałem.

No i zarybili. Plan był taki, że choć przez miesiąc będzie zabawa. No i łowili. Nawet 40-ki się trafiały.  Niestety plan szlag trafił, bo po dwóch tygodniach Krzeszówka usiana jest dziesiątkami ryb. Oczywiście nieżywych.

Ja dziś po raz pierwszy od trzech tygodni poszedłem na ryby [tyle nie łowić  w czerwcu nie zdarzyło mi się nigdy]. Wyjdę na snoba, ale kompletnie nie interesują mnie głupie jak but wpuszczańce sprzed kilku dni. Choćby były wielkości rekinów. Pojechałem znacznie niżej, tym bardziej, że z chodzeniem u mnie kiepsko i lepiej jak płytko i równo.  No i co? Na pierwszym zejściu w wodę, wpakowałem się w dołek z co najmniej sześcioma martwymi rybami. Te akurat miały po około 18 – 25cm.  Widać było, że zalegają przynajmniej ze trzy doby, są już nieźle oprószone mułem. Gdyby nie dość gwałtowne wejście z wysokiego brzegu, to bym ich nie wypłukał z dna. Nie liczyłem, ale na około 500m było lekko pół setki ryb w przedziale 30 – 35cm z przewagą większych i kilkanaście ryb małych. Ilu mogłem nie widzieć? Oczywiście nic nie złowiłem.

Okazało się iż koledzy od rana drobią jak gejsza wyżej, tam gdzie je wpuszczono i też liczą trupy. Opadają ręce.

Miałem kiedyś napisać tekst o słabościach PZW. I grzmiałbym tam że jest to organizacja anachroniczna, nieprzystająca do potrzeb naszych czasów, że jest zarządzana albo przez nieudaczników, albo nieprawdopodobnych cyników, że opowieści o pracy społecznej to kpina, bo kto by walczył o te stołki jak lew, gdyby praca na nich, była za przysłowiowy uścisk dłoni. Pisałbym, że paranoją jest podwójna osobowość prawna, że wszelkie niewygodne pytania ZG zwala na zarządy okręgów i odwrotnie, że non stop czegoś się nie da, „bo statut”, że wali się gruby procent z naszych składek na zawody, w których staruje ledwo parę procent wykupujących składki, że zarybia się bez opamiętania, popełnia, a potem ignoruje wciąż te same błędy, że nikomu jakby nie zależało na wyjaśnianiu czegokolwiek, co związane z zatruciami rzek i masowym ginięciem ryb. Że żartem jest kolegialność zarządów PZW, bo w moim odczuciu służy tylko rozmywaniu odpowiedzialności, a szereg podpisów legalizuje wszelkie decyzje. Oczywiście KOLEGIALNIE. Komuna pełnym ryjem.  Tak mógłbym pisać, pisać i pisać.

Tylko mi się już nie chce. Oczywiście PZW musi zniknąć, tego potwora nie da się reformować, ewoluować.  TO TRZEBA ZLIKWIDOWAĆ. Cokolwiek by nie powstało – zakaz pełnienia funkcji w nowej rzeczywistości tym, którzy cokolwiek „działali” na poziomie zarządu koła i  wyżej, chyba, że są wyraźne przesłanki krytyki tego bajzlu. Tak, tak – nie mylicie się – myślę o ludziach jak ja.

Ale ci się chłopie marzy  – uśmieje się niejeden. Znowu Kozłowski ma napad frustracji…

Inny powie: no dobra – ale jak już se tak bredzisz  chłopie, to co zamiast?

Cóż. Do głowy przychodzą mi wyłącznie dwie opcje. Pierwsza kompletnie nierealna, ani w panującym obecnie systemie, ani w głowach większości:  sprywatyzować wszystkie wody, wystawić to na przetargi. Niech to kupią ludzie, firmy;  część sobie poradzi, część nie poradzi. Jedni nie ogarną tematu merytorycznie, inni finansowo [przegną pałę z wysokością opłat]… Żadnych tam operatów, dyrdymałów profesorów i innych specjalistów, którzy za kasę piszą, co PZW pasuje. Dwa- trzy lata i ilość właścicieli wód zredukowałaby się nieprawdopodobnie [zostaną ci co potrafią, którym zależy, bo żeby zarobić będą musieli UMIEĆ i SIĘ STARAĆ.]  Co więcej – cześć wód stała by się bezpańska – nikt by ich nie chciał. Itd. itd. Dobra – zejdźmy na ziemię.

Opcja druga – całkiem realna: władze obecnych zidiociałych systemów demokratycznych, czyli tych w których głos menela ma taką samą wartość jak i mój, mają to do siebie, że ciągle im brakuje kasy. Kasy albo na machinę biurokratyczną, albo na socjał + machinę biurokratyczną. No i władza niucha, gdzie tu jeszcze może coś skubnąć, żeby potem powiedzieć ludziom, że im daje. No i trafia na takie PZW, którego przychody z samych tylko składek nieźle podeprą budżet, choćby ministerstwa edukacji – te realia akurat znam, więc wiem co piszę. Jednym ruchem rozganiają na cztery wiatry całe to PZW, a wody przechodzą na gminy/powiaty.

Osobiście uważam, iż ten wariant także nie byłby dobry , ale realny i znacznie, znacznie lepsze niż obecna działalność PZW. Dlaczego? O, korzyści, czy różnic w stosunku do obecnej indolencji wiele. Wymienię te które akurat przychodzą mi do głowy:

– jedna opłata na cały kraj plus jak sądzę dodatkowe „piątka” za każdy dzień  na danej wodzie [cudów nie ma 🙂 ]

– kasa będzie wpływać lokalnie dla danej gminy/powiatu – to ta „piątka”, a składki roczne do budżetu kraju [urzędnicy będą to przekładać z kupki na kupkę, ale jednak na coś to pójdzie, a nie będzie się tym zajmować jakaś bardzo wąska w skali kraju grupka]

– jeśli gmina/powiat z czegoś ma kasę, to musi się z tego jakoś rozliczać, wykazać; innymi słowy lokalnym decydentom raczej bardziej zależy niż nie zależy, na wykazaniu się – z dużym prawdopodobieństwem stan poszczególnych wód uległby znacznej poprawie- w innym przypadku nikt nie chciałby dać tej „piątki” za dzień i wolał napychać budżet sąsiedniego starosty/burmistrza, a przy kolejnych wyborach dla słabo zarządzających padłyby niewygodne pytania

– byłaby szansa na powołanie jakieś straży wodnej czy czegoś w tym stylu, a z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, zaprzęgnięto by lokalne straże miejskie czy policję, do ochrony wód na swoim terenie

– jest szansa, że zmieniono by prawo i kary za kłusownictwo – byłyby bardzo wysokie [w końcu szły by do lokalnych budżetów]

– lokalne samorządy byłyby zainteresowane, by ryby były, a nie znikały, a jeśli było zatrucie, to co je spowodowało [tu znów można by przywalić takie kary, by straty się wróciły, a budżet lokalny dodatkowo  wzbogacił]

– nikt by sobie nie robił żartów i albo sprzedawano by zezwolenia rybakom, albo wędkarzom, a nie jednym i drugim

– nikt by nie był uwiązany do jakichś operatów, tylko jakby się zorientowano, że w danej wodzie pstrąg nie da rady egzystować, to zarybiamy tym, co tam przeżyje – woda ma dla gminy/powiatu zarabiać

– z powyższym wiąże się rzecz kolejna: nabywca kupi sobie materiał zarybieniowy tam gdzie chce, czyli, gdzie będzie taniej, albo gdzie będzie on żywotniejszy, a nie w jedynym słusznym źródle [oczywiście naiwnym jest myślenie, że i tu wałków by nie było, nie mniej pole manewru co do wyboru źródła– dużo większe niż obecnie]

Nie chce mi się pisać więcej, a mógłbym tak jeszcze długo. Powyższe nie jest  odkrywaniem jakichś cudów, bo tak rządzą się gminy wodami w Szwecji, Finlandii, Holandii, Niemiec i wielu, wielu innych państw. Jest tam też oczywiście miejsce na wody prywatne i nikt z tego powodu nie płacze.

Oczywiście PZW nie zlikwidują walne zebrania kół, ani inne walne zjazdy delegatów. Nie zrobią tego też młodzi – gniewni zza klawiatury kompów, którzy w życiu nawet raz nie byli na walnym koła. Cóż – takich pyskaczy jest cały internet, ale podobnie jak w wypadku wyborów władz, taka mniej lub bardziej dorosła gówniarzeria ma centralnie wyj…ne i  nie głosuje. A potem płacze, bo stare dziadki ustawiają im życie. I niech beczą.

Lecz…

Ostatnio Wojtek zagadną Pana Starostę w tematach SSR. No i urodziło się z tego niemałe spotkanie, na którym przybliżono przedstawicielom  i to nie tylko lokalnej władzy, co to jest to całe PZW. Niezmiernie żałuję, że mnie nie było, a Wojtek nalegał, bym z nim tam pojechał. Nie mam pojęcia co by z tego wyszło, ale ferment byłby chyba spory. A może to moja megalomania? Niestety mój kolega ma trochę węższe spojrzenie na temat i poza sporą [przynajmniej w deklaracjach] rewolucją dla Rudawy/Krzeszówki, załatwił przy okazji patronat i sponsoring dla najbliższych zawodów Grand Prix Okręgu… Mnie opadły ręce. Ciekaw jestem, czy Zarząd Okręgu choć wspomni o koledze, czy przypisze sobie całą zasługę?

Ale wiecie co? Ja troszkę znam Pana Starostę, a i jeden z obecnych ministrów jest z mojej gminy. Spróbować można.

Po prostu mam już tego całego PZW dość.

P.S. Nawiasem mówiąc – coś jest na rzeczy, gdyż może z dziesięć dni temu, zgłosił się do mnie człowiek z państwowej ogólnopolskiej TV z pytaniem, że robi program o nadużyciach w PZW…

 

 

 

13 odpowiedzi

  1. U mnie w Bielsku-Białej zaraz po regulacji i dewastacji rzeki Białej wpuszczono narybek pstrąga potokowego z hodowli i przerzucono część pstrągów z potoku Wapienica do rzeki Białej. Po pierwszym tkz. zarybieniu wszystkie pstrągi potokowe miały pleśniawkę, widziałem padające pstrągi chorujące na pleśniawkę, dzikusy masowo padały bo nie były odporne na pleśniawkę. Mieszkam obecnie 2 ulice od rzeki Białej w Bielsku, więc doskonale się orientuje się w tym temacie. W ubiegłym roku na skutek zarybienia pstrągiem z hodowli na wyregulowanych i zdewastowanych odcinkach pstrągi znowu miały pleśniawkę.Na potoku Wapienica kilka lat temu widziałem małe kleniki zaatakowane przez pleśniawkę, ale że potok Wapienica płynie w bezpośredniej bliskości stawów, za pleśniawkę odpowiadały stawy w pobliżu potoku Wapienica. Czystość wody w potoku Wapienica także daje wiele do życzenia, a woda śmierdzi nawozami.Na http://www.onet.pl i na http://www.interia.pl od lat pisze , by zlikwidować i rozwiązać RZGW a wody przekazać pod władanie gmin i miast. Większość tych włodarzy miast i gmin nie jest zainteresowana przejęciem wód i zarabiać na wędkarzach i turystyce wędkarskiej ( oni nawet nie wiedzą co to jest ) bo biorą łapówki od RZGW i wolą kręcić lody na regulacji i dewastacji rzek z kolesiami z RZGW, bo kolesie chcą zarobić. Większość wójtów gmin, prezydentów i burmistrzów miast, oraz starostów, jest skorumpowana i opłacana przez RZGW na poczet przyszłych pseudo-inwestycji p-powodziowych. Jestem za by zlikwidować PZW oraz PGW Wody Polskie ( RZGW i WZMiUW) oraz MGMiŻŚ ( dawne KZGW i KZMiUW) a wody przekazać pod władanie gmin, samorządów i miast. Opłata za wędkowanie na poczcie, w Urzędzie Miejskim, na stacji benzynowej, lub w w sklepie wędkarskim, na całą Polskę.PZW i RZGW to głęboka komuna ( postkomuna). Ostatnio miałem dziwną przygodę ,znowu wdałem się w ostrą dyskusję na http://www.interia.pl z hajterem i trollem z PGW Wody Polskie lub MGMiŻŚ , który hejtował i trollował za zbiornikami retencyjnymi na każdej rzece, a ja mu ostro renaturyzacji rzek i potoków. Nagle zostało mi zablokowane ip na google, musiałem potwierdzać,że jestem człowiekiem. Przypuszczam ,że wzięto mnie za boota. A jak czytałem w Wędkarskim Świecie ,że rzeczniczka PGW Wody Polskie dzwoniła do redakcji Wędkarskiego Świata, to nie mogłem w to uwierzyć.

  2. Rozwiązać i zlikwidować PZW, PGW Wody Polskie ( RZGW i WZMiW) oraz MGMiŻŚ ( dawne KZGW i KZMiUW ), a wody oddać pod gminy, samorządy i miasta. Opłata krajowa lub lokalna za wędkowanie w Urzędzie Miejskim, ba poczcie, sklepie sportowym, na stacji benzynowej, lub w sklepie wędkarskim. Większość burmistrzów i prezydentów miast,wójtów gmi oraz starostów, jest zamieszana w bezprawne i bezpodstawne niszczenie i dewastowanie rzek i potoków pod pretekstem ochrony p-powodziowej i jest skorumpowana i opłacana przez RZGW.Gminy, samorządy i miasta nie są zainteresowane przejęciem wód, tylko wysokie zyski i dochody są w stanie zmusić gminy, samorządy i miasta do przejęcia wód. Większość burmistrzów i prezydentów miast oraz wójtów gmin nawet nie wie co to jest turystyka wędkarska, i że gmina lub powiat może mieć z tego dochody. Od lat pisze na http://www.onet. pl i http://www.interia.pl by wody przejęły gminy, samorządy i miasta, a takie instytucje jak RZGW całkiem zlikwidować i rozwiązać. U mnie w Bielsku-Białej zaraz po regulacji i dewastacji rzeki przez RZGW wpuszczono narybek pstrąga potokowego z hodowli i przerzucono część pstrągów z potoku Wapienica. Zaraz po 1 pierwszym zarybieniu pstrągi miały pleśniawkę, dzikusy padały na pleśniawkę, było to w zimie. W ubiegłym roku ponownie zarybiono rzekę Białą w Bielsku-Białej pstrągiem z hodowli, i znowu pstrągi miały pleśniawkę, a niektóre już padały. Mieszkam 2 ulice od rzeki Białej w Bielsku- Białej, jestem regularnie nad rzeką Białą, doskonale wiem gdzie ryby stoją. W potoku Wapienica kilka lat temu także młode klenie miały pleśniawkę, ale za to odpowiadały bliskość stawów hodowlanych i jakość wody w potoku Wapienica.

  3. I jeszcze 1 mój komentarz do stosunku władz gmin i powiatów, w tym wójtów gmin do wód oraz wędkarzy wędkujących na tych wodach. Z nieoficjalnego źródła w Urzędzie Miejskim w Bielsku-Białej wiem, że rzekę Białą wyregulowano i zdewastowano, bo jakiemuś głupkowi w Urzędzie Miejskim przeszkadzali wędkarze. Osobiście łowiłem koło Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej,jakoś to nikomu nie przeszkadzało. Później się dowiedziałem ,że jednak komuś w Urzędzie Miejskim w Bielsku-Białej przeszkadzali wędkarze. Inny przykład indolencji, głupoty, i korupcji to zaplanowana budowa zbiornika retencyjnego na potoku Jasienica, który nigdy nie stanowił i nie stanowi zagrożenia powodziowego. A le wójt Gminy Jasienica oraz starosta bielski przyjęli już gigantyczne łapówki na poczet tego lipnego i niepotrzebnego zbiornika retencyjnego od byłego WZMiUW w Katowicach, a obecnie RZGW. Jest to jeden wielki przewał i przekręt, aż dziw bierze ,że się już dawno temu nie zainteresowały tym CBA i CBŚ.

  4. Czy operat na Rudawe a w tym Krzeszówke wymaga zarybien potokiem 2+ czy to tylko dobra wola okregu? Jesli to tylko dobra wola to szkoda bo na Rabie nie mialy by problemu z przezyciem

    1. Tego nie wiem. Ale jak pokazują ostatnie 3-4 lata, wszystkie, dosłownie wszystkie zarybienia wzięły w łeb [czyli to co te pstrągi były warte, poszło do kosza]. Zapytam tylko – jaki odpowiedzialny użytkownik danej wody w tak głupi sposób waliłby głową w mur, powtarzając bezskutecznie te same działania, marnując pieniądze i czas ludzi, którzy przy tym pomagali, a potem koło tego chodzili seki godzin?

      1. Zarybiają bo muszą… z drugiej strony jak by przestali dzierzawic Rudawe to pewnie był by na nich jeszcze wiekszy atak i pisanie że pzw to zło

        1. Jakoś zupełnie nie przekonuje mnie powyższy argument. Jakby teraz nie narzekano. Ja nie spotykam nad woda wędkarzy chwalących PZW, niezaleznie ile mają lat. Przy PZW wędkarzy trzyma tylko strach przed prywatyzacją wód. Ale na powyższe: „zarybiają bo muszą” i co by było jakby przestali dzierżawić -odpowiem nie wprost. Znam kilka wód, wprawdzie stojących, których PZW Kraków od lat nie dzierżawi lub nigdy nie dzierżawiło i zapewniam, że w najgorszym wypadku dorównują one najlepszym wodom pod kuratelą związku. A może tam łowić w sumie kto chce i jak chce. Tylko w temacie tęczaka jest tam zero, bo nikt go nie wpuszcza…

          1. P.S. Nie mamy już chęci zbierać zdechłych ryb, wzywać organów, które ZAWSZE mają tę samą diagnozę, informować Okręg, który kompletnie nigdy nie wykazał w naszej opinii żadnych starań, by wyjaśnić przyczynę [tylko w 2017r szef naszej SSR był co najmniej sześć razy nad Dulówką, ściągał straż pożarną, była policja, sanepid i już nawet nie pamiętam kto jeszcze. Nic się nie wydarzyło. Jeszcze raz powiem: w ostatnich trzech latach Zarząd Okręgu był regularnie i szczegółowo informowany o wszelkich trudnościach, naszych wątpliwościach i spostrzeżeniach. Zero konstruktywnej aktywności.

          2. Widze ze po staremu narzekanie, nic nie robienie bo nie ma po co… zapraszam na Rabe moze chociaz na chwile przestanie Pan marudzic 😉

  5. Rudawa to jest jakies pechowe miejsce . Operat sie konczy w tym roku na wszystkie wody PZW Krakow. Tylko Rudawa do 2024.

    http://www.krakow.rzgw.gov.pl/wodypolskie_old/download/rybactwo/wykaz_obwodow_rybackich_RZGW_Krakow.pdf

    po 31.12.2019 koniec finito amen umarl w butach na kolejne 15 lat. Jedyna szansa teraz założyć konkurencyjne stowarzyszenie i startować w konkursie. Ale tylko na Dlubnie sie opłaca bo maly obwód. Reszta to molochy. Inne rzeczki sie w W2 i W3 znajdują.

  6. Zapowiada się ciekawy program o PZW w Magazynie śledczym Anity Gargas:

    „Duża kasa, monopol, ustawione przetargi i awanse mimo niegospodarności, czyli codzienność w Polskim Związku Wędkarskim. #Magazynśledczy w czwartek o 22:50 w TVP1.”

    Jest to jednak z instytucji w PL z którą trzeba zrobić porządek (na czele z KK), jesli chcemy żyć w cywilizowanym, nowoczesnym, zachodnim Państwie, a nie w postkomunistycznym tworze na wzór putinowskiej Rosji. Z PZPN się dało, wierzę że i tu się uda.

    Taka ciekawostka – w moim kole ciężko jest opłacić składkę, bo skarbnik urzęduje tylko raz w tyg. w godzinach w których normalny Polak jest w pracy. Dlatego większosc wedkarzy jezdzi do niego wieczorem do mieszkania by opłacić kartę, do czego on sam zresztą zachęca. Co roku ta sama historia: otwiera drzwi nawalony w 4 litery i jest mocno agresywny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *