Szukaj
Close this search box.

Żyłka vs plecionka

Zbierałem się do napisania tego tekstu dwa lata. Jakoś nie mogłem sam siebie przekonać, że warto. Wszak napisano o tym chyba wszystko, co można. Szalę przeważyło spotkanie z Krzyśkiem – pozdrawiam przy okazji. Tematem łowienia były krasnopióry, ale jakoś potem zeszło na używanie plecionki i płynące stąd korzyści. Zacząłem się potem zastanawiać i stwierdziłem, że mimo wszystko w różnych opracowaniach parę detali umknęło. Dlatego poniżej zwrócę uwagę na kwestie już nieraz opisywane, aczkolwiek często w innym ujęciu, oraz kilka szczegółów rzadziej lub wcale nie rozważanych. Odnośnie plecionek skoncentruję się na cieńszych linkach, gdyż z grubymi to w ogóle nie mam jak na razie wiele wspólnego. Będą to oczywiście moje subiektywne spostrzeżenie i nie twierdzę, że jedyne słuszne. Wszak już kiedyś, akurat wtedy, to w przypadku wędek napisałem coś w stylu: kij trzeba też dopasować do swojego temperamentu, a nie tylko do tego, co, gdzie i jak chcemy złowić…

Plecionek generalnie nie trawię. Gdyby nie ewidentne atuty takich sznurków w niektórych okolicznościach, to bym z nich zrezygnował. Podstawowy kłopot to fakt iż plecionka stawia wędkarzowi zdecydowanie większe wymagania i mniej wybacza błędy. Rozbicie blanku gwałtownie wyrywaną z zaczepu przynętą,  toporny jak diabli hol ryb [może poza okoniem i sandaczem], urwanie szczytówki przy rzucie oplątaną plecionką, złamanie wędki zaczepioną plecionką o gałęzie, ukręcenie przelotki zaplątaną pletką, wreszcie najzwyklejsze supły. Przepraszam – w przypadku plecionek – super supły. Można by jeszcze wymieniać. Początkującej osobie, takiej kompletnie zielonej, plecionki nie poleciłbym nigdy poza próbami łowienia okoni [zakładając, że nie schodzimy poniżej linki 0,10mm] i sandaczy w wodzie stojącej. Po prostu ludzi zniechęca przewidywalny niestety w Polsce brak bań, a co dopiero notoryczne problemy z „zablokowanym” sprzętem. Plecionką łowi się generalnie trudniej [choć w szczególnych okolicznościach skuteczniej] i to moim zdaniem jej główna wada.

Mój pierwszy kontakt z plecionką, jako linką na którą łowiłem, miał miejsce 14 lat temu. Były to niby nieodległe lata, gdy nawet początkujący od czasu do czasu łowili bolenie. Latem był kłopot bo miewałem kilka brań, nierzadko silnych i żadnego nie zacinałem [łowiłem wtedy wyłącznie na gumy]. Pamiętam dzień jak dziś: zszedłem nad wodę, może kwadrans rzutów i buch! – jest. Taki tuż nad 60cm.

(fot. A.K.)

Dziś taki też mnie cieszy, ale wtedy to się zachwycałem. Zaczęło się doskonale. Wiara, że to zasługa plecionki rośnie.  Po kolejnych kilkunastu rzutach z bólem pozbywam się około 30m plecionki, poddając próbę rozplątania wielkiego supła, który zaciągnął się na amen. Trudno. Kolejne kilkanaście minut i tym razem dość delikatne smyrnięcie ripperka. Ryba jednak – jak to się mówi – wisi. Rozradowany że hej wypuszczam rybę. Gdybyście tam byli, to 10 minut później nie zobaczylibyście na moim kołowrotku plecionki tylko żyłkę. Po paru rzutach tak się splatała, że ciąłem to ze złością i zostało mi może 20% długości wyjściowej. Fakt, że był to jakiś tasiemkowaty badziew, choć na tamte czasy raczej z tych droższych.

Tak się tym zniechęciłem, że kolejne podejście nastąpiło dopiero pięć lat później. Też dotyczyło boleni, ale już przy innych rybach, innym kiju, całkiem innych przynętach, a przede wszystkim nieporównywalnie lepszej lince. W temacie rap chyba nic mi się nie zmieni: boleń = plecionka.  Tak było w tym pierwszym, dobrym 2009 roku z plecionką…

(fot. A.K.)

…i tak jest do dziś.

(fot. A.K.)

Przy moim łowieniu mam ustawiczny kontakt z żyłkami 0,10 – 0,22mm. Rzadziej 0,25mm. Grubszych nie stosuję. Plecionki jakich używam mają grubość: 0,04mm, 0,10mm, 012mm i 0,14mm. Sporadycznie sięgam po sznurki 0,16mm.

Przejdźmy do porównania.

Ogólnie

Można powiedzieć, że im grubsza plecionka, tym łatwiej [jak na plecionkę] się łowi. Z żyłkami jest raczej odwrotnie – te najgrubsze są dość niepokorne [zwoje same spadają, jak tylko dostana trochę luzu]. By być uczciwym – trudność w żyłkach znów wzrasta poniżej grubości 0,14mm. Ogromnym atutem plecionek jest ich wytrzymałość i znacznie dłuższy dystans jaki można osiągnąć w porównaniu z żyłką. Ale o tym wszyscy wiemy. Mało osób zwraca uwagę, że plecionka ma znacznie mniejszy wpływ na sposób w jaki upada wabik w porównaniu z żyłką [szczególnie ciut grubszą, a co za tym idzie bardziej sztywną]. W niektórych metodach łowienia ma to niebagatelne znacznie.

Bardzo droga żyłka jest zazwyczaj trochę tańsza niż najtańsza plecionka, a przy tym jest jej na ogół więcej. Co do plecionek, to trzeba się wystrzegać tych o mocno odbiegającym od okręgu przekroju. Czasem trafiają się jeszcze „tasiemki” i do spinningu kompletnie nie nadają, poza jakimś bardzo leniwym łowieniem zmrożonych okoniowatych.

Niestety są tu pułapki. Obecnie prawie wszystkie plecionki pokryte są [chyba głównie teflonowymi] powłokami. Są one mniej lub bardziej trwałe. Zdarza się jednak, iż powłoka wcześniej czy później zatraca się, zanika i…okrągła wcześniej plecionka robi się taśmowata.

Podobnie z długością rzutu – czasem [nie zawsze] okazuje się, iż powłoka na plecionce jest całkiem gruba i usztywnia linkę. Rzuty wcale nie okazują się szczególnie dalekie. „Piekielne” odległości osiągamy dopiero, gdy powłoka trochę się podniszczy.

Z żyłką w spinningu mam tak, że wśród realnie dedykowanej do tej metody, to  korzystam z tych od 0,20mm w górę. I polegam wyłącznie na marce Stroft.  Z żyłkami cieńszymi, jest inaczej. Moim zdaniem stosowanie tu linek specjalnie do spinningu jest niecelowe, gdyż przy łowieniu kleni, jazi, czy innych spokojnych ryb, rozciągliwość, nawet trochę zbyt duża pomaga, a nie utrudnia.

Ponieważ uwielbiam łowić pstrągi na spinning, na przynęty bardzo słabo obciążone, bądź wręcz muchowe [malutkie i lekkie], to jeśli wiem, iż nie grozi mi spotkanie z rybami większymi niż 40cm, korzystam z najcieńszych plecionek. Perfekcyjnie, precyzyjnie i relatywnie daleko da się wtedy posyłać najmniejsze okruszki z haczykami.

(fot. A.K.)

Przy rzadkich wypadach w Polskę za kropkami ciut odrośniętymi, używam żyłki od 0,20mm wzwyż.

(fot. A.K.)

Linka a kij

Korzystam regularnie z 4 kijów, z kolejnych 4 dość często. Pozostałe kilkanaście sztuk sporadycznie. Wg moich spostrzeżeń złe zestawienie żyłki z wędziskiem skutkuje tylko dwoma oczywistymi sytuacjami:

– zerwaniem ryby w braniu, gdy jest za cienka żyłka w stosunku do możliwości wędki

– złamaniem kija gdy żyłka jest zdecydowanie za mocna, a ciągniemy bez opamiętania

W przypadku plecionki mamy tu, oprócz powyższych sytuacji jeszcze inne przypadki związane z plątaniem  we wszystkich jego odmianach. Zauważyłem, iż do plecionek dobre są kije, jakby ciut za mocne, sztywniejsze, lub jeśli o ciepłej pracy, to ujawniającej się dopiero pod wpływem wyraźnego ciężaru. W innym wypadku drgający blank ma tendencję do „łapania” wysnuwającej się plecionki, która nie dość że nie poleci tak daleko jakby się wydawało, to ma tendencje oplątać się wokół blanku w najmniej spodziewanych momentach i miejscach.

W przypadku plecionek kij powinien mieć mniej przelotek, o większej średnicy. W innym przypadku – myślę oczywiście o sytuacjach skrajnych – rzuty nie są ani dalekie, ani celne. Żyłka jest w tej opcji bardziej tolerancyjna.

Nie mam tego na zdjęciu, ale plecionki cieńsze w niesamowity sposób okręcają się wokół szczytówek, wciągając w taki mały chaos jedną z przelotek. I dzieje się to ot, tak. Gdyby człowiek chciał, to pewnie sto tysięcy prób nie dałoby takiego efektu, a samo z siebie się zrobi…

Ze sztywnością kija nie można przeginać odnoście plecionki, bo takie zestawienie ma jednak duże predyspozycje do gubienia ryb. Nie dotyczy to chyba tylko sandaczy.

Żyłka znów tu ma trochę przewagi, bo jako rozciągliwa, amortyzuje pałowatość wędki.

Linka a przynęta

Tu bywa różnie. Na bank plecionka mniej wpływa na kontakt wabika z wodą niż żyłka, co np. w łowieniu smużakami ma znaczenie, często bardzo istotne. Podobnie, sznurki prawie nie wpływają na pracę najmniejszych wabików gumowych, jigów itp. szczególnie tych, które nie mają ruchu własnego. W przypadku żyłek tylko najcieńsze są w stanie tu konkurować, ale są znacznie słabsze, przy czym pletką 0,04mm rzucimy na tym samym zestawie co najmniej 30% dalej niż żyłką 0,10mm. A stosowanie cieńszej niż 0,10mm żyłki w spinningu uważam za absurd, mimo, że uwielbiam super lekkie łowienie…

Generalnie w osiąganych dystansach rzutu, plecionka wygra.

Osobną kwestią jest typ wabika, a linka i jej wpływ na pracę. Pewnie jak wielu z was, mam setki woblerów i błystek wirowych. Przeróżnych. Poza woblerami typu jerk,  z którymi dopiero się zaprzyjaźniam, choć mam od wielu lat, nie używam do tego typu przynęt plecionek. Wirówki w sposób niemiłosierny skręcają każdą linkę bardzo szybko. Woblery z dużym sterem też, ale mnie odpycha w ich przypadku co innego. Niezależnie od kija, praca woblera na żyłce jest płynna, miękka, bardziej naturalna. Na sznurku woblery wg mnie zawsze chodzą trochę tępo i sztywno, co mnie denerwuje, choć niekoniecznie musi przeszkadzać rybom. Ale ja nie lubię.

Jeśli idzie o wabiki bez pracy własnej, to żyłka zawsze je trochę „rozleniwia”, a plecionka dodaje wigoru. Tu już trzeba przekalkulować co, gdzie, na co i w jakiej porze roku łowimy.

Wahadła które nie są szczególnie wykrępowane  dają się fajnie prowadzić na plecionkach. Te mocno powyginane odbieram, jak woblery na pletce, którą jednak skręcają.

Czepliwość

Ma to związek i z otoczeniem, i z kołowrotkiem. Plecionki, szczególnie najcieńsze łapią roślinność, drzewa [korę], ubranie i jego części. Wystarczy raz się przejść po krzakach z plecionką i żyłką.  Nie ma porównania. Choćby dlatego, ale nie tylko, wole brodzić, łażąc za pstrągami. Jak dodamy do tego wiatr, to czasem przy cienkiej plecionce można oszaleć.

Przy kołowrotku jest trochę podobnie. Do plecionki tylko metalowa szpula! Szczególnie te tanie nitki, szybko się kosmacące, do szpul ebonitowych, czy z innych sztucznych tworzyw czepiają się jak magnes.

W ogóle jestem zwolennikiem szpul o możliwie dużej średnicy, ale płaskich. Szczególnie w przypadku plecionek, choć żyłki to też wolą. Większa średnica zwoju i mała wysokość szpuli = dalszy rzut i mniejsza tendencja do skręcania się linki.

Kołowrotki szybkie łatwiej skręcają i co za tym idzie – plączą plecionki, niż wolniejsze. Znów w przypadku żyłek, nie jest to jakoś szczególnie istotne.

Linka a typ wody [stojące, płynące]

U mnie w wodach stojących wygrywa zdecydowanie plecionka. Niezależnie co łowię. Inna rzecz, że prawie nie łowię woblerami, i sporadycznie wirówkami.  Większa wytrzymałość, szybsze osiąganie dużej głębokości przy takim samym obciążeniu to niepodważalne atuty. Do tego dochodzi przekazywanie przez linkę tego co się dzieje, co przy większych głębokościach i w później porze roku jest nieocenione. Z brzegu to jeszcze dochodzi kwestia długości rzutu.

W przypadku późnozimowego i wiosennego łowienia białorybu, żyłka praktycznie odpada. Za długo tonie, wabik 0,3g ledwo na niej leci, a jak się jeszcze trafi karpik zamiast dużej wzdręgi…

(fot. P.K.)

…to obaj będziemy zdziwieni, ale się przywitamy…

(fot. A.K.)

Nawet przy cięższym łowieniu, celując przykładowo w bolenie, jak się trafi za bety amur, który ledwo wchodzi w podbierak, to żyłka 0,2mm często nie daje rady i  szkoda się żegnać z zasłużonym wabikiem na rapy…

(fot. A.K.)

Jeśli idzie o wody stojące, zaporówki, to przypadku sandaczy i okoni stosuje wyłącznie plecionki.

(fot. A.K.)

Nie ważne  – lato, czy zima – sznurek i tylko sznurek. Ale powtarzam – ja w tych wodach prawie nie używam woblerów i  wirówek.

Całkiem inaczej mam w wodach płynących, bądź małych zbiornikach wody stojącej, gdzie jednak główną zdobyczą w moim wypadku są klenie, jazie, świnki i małe okonie. Króluje żyłka i to do wszystkich rodzajów, na ogół niewielkich przynęt. Szczególnie późną jesienią w różnego rodzaju stagnujących rzeczkach czy starorzeczach, rozciągliwość żyłeczki daje rybie ten czas na wciągnięcie paprocha, zanim jej go wyrwiemy z pyska ten ułamek za wcześnie, sygnalizowani plecionką.

(fot. A.K.)

Poza boleniem – w rzekach tylko żyłka. Pewnie byłbym innego zdania, ale nie łowię sandaczy.

Przyznam jednak, iż znam człowieka, właściciela sklepu wędkarskiego, którego uważam za doskonałego wędkarza w temacie UL i człowiek łowi klenie plecionką z dużym powodzeniem. Choć uczciwie mi przyznał, że jakieś pół roku mu to zajęło i nawet dziś do końca nie jest w tanie powiedzieć, co zaważyło, że w końcu gatunek ten mu już nie spada…

Widoczność

To ciekawe zagadnienie, przy czym osobną kwestią jest widoczność linek dla ryb, a osobną dla ludzi [łatwość obserwacji].

Zacznę od tego, że są gatunki, dla których widoczność linki być może ma znaczenie i takie, dla których nie ma na pewno. Pewnie to uproszczenie, ale widoczność linki w spinningu ma małe bądź żadne znaczenie dla szczupaków, sandaczy, wzdręg, brzan, pewnie sumów, których nie łowię, płoci, okoni, krąpi, karpi linów i karasi oraz, co może niektórych zaskoczy – pstrągów. Linka z dużym prawdopodobieństwem odstrasza, bądź powstrzymuje od brania bolenie, klenie, jazie, jelce. Jest to na pewno uogólnienie, gdyż dużo zależy od warunków w jakich łowimy i metody.  Dwa przykłady:

  1. Nie wierzę, że bolenia odstrasza jakakolwiek wędkarska linka , jeśli łowi się je z dna.
  2. Gdyby nie wpływ łańcucha na przynętę, to w pełni lata, w Wiśle można by na łańcuchu mocować przynęty, gdyż widoczność jest znikoma.

Tu również są pułapki. Łowiłem intensywnie przez dwa – trzy sezony w malowniczym leśnym przepływowym stawie. Co ja tam natraciłem kleni w okolicach 50cm! Szły w patyki i rwały żyłkę 0,10mm jak chciały. Na grubszej nie mogłem dorzucić, a jeśli nawet to…nie atakowały. Nie było szans. Pojawiła się wtedy na rynku jedna z tych pierwszych, bardzo cienkich plecionek. Nie dość, że wabik leciał na tym jak rakieta daleko, to jeszcze producent zaklinał się, iż plecionka jest całkowicie niewidzialna w wodzie.  I co? Zero! Żaden kleń, nawet te mniejsze trzydziestki nie dawały się nabrać. W stojącej czyściutkiej wodzie łowiłem je pod samą powierzchnią na smużaki i o ile cieniutki sznurek pewnie nie był widoczny w wodzie, to nad nią normalnie prawie świecił…Ryby to musiały widzieć.

Uogólniając, żyłka chyba jest generalnie mniej widoczna w czystej wodzie,

Z ludźmi może być różnie. Osobiście znacznie lepiej widzę kolorową plecionkę niż jakąkolwiek żyłkę. Jeśli jednak plecionka jest ciemna [czarna, ciemno zielona], to lepiej widzę żyłkę. Szczególnie jeśli świeci słońce.

Odporność na uszkodzenia

Myślę o innych niż spowodowane przez ryby. Mam wrażenie, podkreślam – wrażenie, że żyłki lepiej sobie radzą z ostrymi krawędziami kamieni, zardzewiałych metalowych elementów, muszli itp. Przy tej samej grubości plecionka jednak strzela chyba szybciej [chyba tak też jest na szczupaczych zębach].  Natomiast gdy trzeba wyrwać zaklinowany wabik z zaczepu, nie ma chyba tradycyjnej żyłki, która wygra ze sznurkiem.

Splątania

Na koniec kwestia komfortu łowienia. Bez wątpienia żyłki plączą się kilka razy rzadziej niż plecionki. Kolejną kwestią jest też poziom splątań. Żyłki nie plączą się tak makabrycznie jak plecionki. Znacznie łatwiej je też rozplątać. Z plecionkami odwrotnie: plączą się często i w makabryczne supły. Zaciągnięty supeł nawet grubszej plecionki jest nie do ruszenia. Z grubszą żyłką coś czasem da się zrobić. Jak się już nic nie da zrobić, to jednak koszt odcinania żyłki jest znikomy w porównaniu z pletką. Sznurki mają też tendencję do zadziwiających kombinacji węzłowych. Poniżej przykłady [fakt, że dotyczące zazwyczaj najcieńszych plecionek] wadliwego nawijania się na kołowrotek.

(fot. A.K.)

Gdy w porę zauważymy to co powyżej – nic się nie stanie.

Jeśli przegapimy coś takiego, jak niżej i wykonamy rzut, to  mamy niezłą drakę i  kilkanaście metrów plecionki mniej, a często nieodwracalną stratę czasu.

(fot. A.K.)

Żyłka nam takiego numeru raczej nie wywinie.

Podobnie – zaplątanie się wabika w żyłkę jest najczęściej szybko usuwalne. W przypadku plecionek męczę się czasem, klnąc na czym świat stoi.

Częstotliwość oplątywania linek wokół szczytówek jest porównywalna, ale znów – w przypadku żyłek wystarczy najczęściej pomachać kijem w przeciwległym kierunku do oplotu, a z plecionkami jest różnie. Nierzadko sznurek jest swobodny powyżej jakiejś przelotki, podobnie poniżej, a pomiędzy dwoma napięty jak struna, co cholernie utrudnia  jej uwolnienie. Nie ma pojęcia jak to się dzieje…

Linka a temperatura

Tu bardziej dla zasady wspomnę, bo jest to powszechnie znany fakt, iż żyłka ma jednak przewagę nad plecionkami przy mrozie. Nawet sznurki nie chłonące wody, przy niskich temperaturach niezmiernie utrudniają łowienie.  Żyłka jest znów bardziej tolerancyjna, choć na mrozie chyba wyraźnie traci na wytrzymałości.

Jak widzicie nie pokuszę się o wskazanie wyższości żyłki nad plecionką czy odwrotnie. W ogólnym rozrachunku chyba nie jest możliwa taka ocena. Warto jednak mieć świadomość w jakich okolicznościach sięgnąć po to, lub po to i jak zmontować sobie do tego optymalny zestaw.

Na koniec, bo czasem mnie pytają o linki do najlżejszych zestawów – zaprezentują dobre moim zdaniem – cieniutką żyłkę i plecionkę.

Ostatnie dwa – trzy sezony bazuję na poniższej żyłce. To Satori Premium firmy Jaxon [przeźroczysta].

(fot. A.K.)

Polecam z trzech powodów:

– jest bardzo tania [12-13zł za 150m] – mnie szpulka starcza na około 10 – 15 wyjazdów, bo niezależnie od wyników odcinam po łowieniu przynajmniej 5m, i podobnie robię po każdym mocniejszym holu, czy zaczepie

– te 3kg wytrzymałości to żaden kit [fakt, że jej średnica na opakowaniu jest wyraźnie niedoszacowana] – wyjmowałem na tych żyłkach takie lagi, czy inne kije, że zaprzeczało to prawom fizyki, ale miało to miejsce

– jak na cieniutką linkę tego typu jest dość odporna na skręcanie, nawet jak łowimy wirówkami [oczywiście do pewnej ich wielkości]

Warunek musi być jeden – żyłka nie może być zleżała.

Co ciekawe – żyłka z tej samej serii, ale o grubości 0,14mm [brązowa] skręca się nieprawdopodobnie, co kilkakrotnie przerobiłem na paru kupionych szpulach.

Wśród najcieńszych plecionek póki co zawsze polecać będę Varivasa, tyle, że jest drogi. Dwie stówy za 110m to niemało. Niewiele im ustępują, a kosztują średnio o 80zł mniej plecionki Oshikage.

(fot. A.K.)

Przy grubości 0,05mm są porównywalne z żyłką 0,16mm jeśli idzie o wytrzymałość.

Zrezygnowałem z tanich plecionek po 40- 50zł, które szybko i mocno się kosmacą. Szczególnie przy najcieńszych plecionkach, taki „kosmacz”  bardzo szybko ogranicza długość i celność rzutu.

11 odpowiedzi

  1. Co do żyłki Satori Premium Jaxon, żyłka ta ma jedną wadę gdy bardzo długo leży szybko się starzeje i traci swoje właściwości i parametry. U mnie ta żyłka 3 lata przeleżała na kołowrotku i po sprawdzeniu jej jakości musiałem ją ze szpuli odwinąć i wyrzucić gdyż po pierwszym pociągnięciu na szpuli strasznie się rwała. Używałem Satori Premium 0.14 clear. Ponad 3 lata temu kupiłem Nano Crystal 0.14 Dragona i mimo że żyłka przeleżała tyle lat zachowała swoje parametry i była w bardzo dobrym stanie, obecnie jej używam.Nie chcę tu robić kryptoreklamy Dragonowi, gdyż nie jestem zwolennikiem tej firmy, zaś wędziska Dragona totalnie mi nie leżą mi w ręce i są za drogie. Inną ciekawą żyłką jest Guide Selekt Dragona np.kolor clear a na szpuli jest 600m. Strasznie się naciąłem na reklamowanej przez Dragona żyłce HM 69 i przestałem jej używać. Na takich wodach gdzie woda jest strasznie krystaliczna jak Soła, Koszarawa oraz Skawa trzeba używać żyłek w kolorze clear oraz spininingi o dużej dynamice wyrzutu akcja paraboliczna, gdyż ryby , w tym pstrągi i klenie widzą wędkarza z daleka i trzeba rzucać woblerem lub gumą na odległość 20 m. Byle ruch na brzegu i ryby od razu uciekają w górę i są nie do złowienia. Jak zaczynałem łowić na Sole używałem żyłki w kolorze zielonym i nie mogłem nic złowić. Kupiłem cienki fluocarbon w kolorze clear , nawinąłem na szpulę i pojechałem na Sołę, i worek z rybami się otworzył.Na Sole nie mam szczególnych rekordów , moje ryby to pstrąg potokowy 36cm złowiony na jugola 5cm( kolor BT FL), kleń 42cm, okoń 28cm-złowione na invadera 4cm Dorado.

    1. Problem z żyłkami Dragona jest taki, że są przegrubione. Kupujesz żyłkę 0,16mm a dostajesz 0,20mm. Podobnie jest z żyłkami czy plecionkami wielu innych firm. Są jednak producenci którzy trzymają dobry poziom.

    2. Zgadzam się w pełni co do Satori. Nie może leżeć. Ale jak napisałem – w moim wypadku 2 miesiące to wszystko ile korzystam z jednej szpulki.

  2. Kupując swoją pierwszą plecionkę trzeba dokonać mądrego wyboru, w przeciwnym razie można się do niej zrazić na długo. Najlepiej zapytać sprzedawcy w sklepie, jeśli facet zna się na rzeczy – będzie umiał dobrze doradzić.

    Zdecydowanie odradzam zamawiania niesprawdzonej wcześniej plecionki przez Internet. Pletkę trzeba wziąć do ręki i obejrzeć, ocenić miękkość, grubość, przekrój.
    Nawet najlepsza plecionka będzie się masakrycznie plątać, jeśli będziemy używać przynęt o zbyt małej gramaturze w stosunku do jej średnicy.

    Dość dobra plecionka to plecionka Daiwy – w cenie około 75zł za 150m. Obecnie używam takiej o srednicy 0,13mm. Praktycznie się nie plącze, a jesli juz się to zadzieje, to bardzo łatwo rozplątuje się. Z tańszych nie najgorsza jest Mikado Octa Braid. Miałem taką o średnicy 0,18mm, nie plątała się tak bardzo, choć gdy juz sie to zdarzyło – nie dało się tego rozsupłać. Kiedyś złapałem potworny zaczep – rozgiął się solidny hak, a ta plecionka wytrzymała.
    Nie byłem zadowolony z plecionki Spiderwire, a plecionka Berkley Whiplash 0,14mm którą kupiłem okazała się zupełną porażką. Przekrój tasiemkowaty, pokryta jakby woskiem, stawiała duży opór na kołowrotku, niemiłosiernie się plątała. Porównalem ją później z plecionką Daiwy 0,16mm i ta druga okazała się o połowę cieńsza przy większej wytrzymałości!
    Na temat innych plecionek nie mogę sie wypowiedzieć, ponieważ nie używałem.

    Zgadzam się że plecionka jest bardziej podatna na przetarcia niż żyłka. Szczególnie gdy jigujemy po dnie wsrod kamieni trzeba pilnować zeby co jakis czas odcinać końcowy kawałek linki. W przeciwnym razie możemy łatwo stracić fajną rybę lub przynętę na pierwszym lepszym zaczepie.

    Plecionka ma swoje niezaprzeczalne atuty – moc, łatwość uwalniania z zaczepów, zdecydowanie poprawia skuteczność zacięcia. W wielu przypadkach nie zastąpi jednak żyłki. Mnie osobiście zdecydowanie bardziej komfortowo spinninguje się przy użyciu żyłki. Zaczynam jednak przekonywać się do plecionki i w przypadku polowania na sandacza lub suma – wybrałbym plecionkę.

  3. Plecionka Oshikage wyglada niezle. Ostatnio poszukiwalem czegoś cienkiego. Z racji słabych wynikow na duże przynęty. Wpadlem na JMC, ktoś z Was używał tej niedrogiej , a zbierajacej dobre opinie plecionki ?

  4. Kris ja bym sie nie bal kupienia w ciemno. Pozatym w Krakowie w sklepach wedkarskich guzik jest. Co pierdola trzeba zamawiać albo jechac gdzies indziej.
    Gdybym mial dzis kupowac plecionke to nad Wisle : power strike, robinson phantom, ewentualnie JMC które chciałbym przetestować.
    Żyłkę : tylko Trabucco albo jakiegos Dragona, moze Varivasa.
    Obecnie lowie na power pro i jest ok, ale to tak jakbym jezdzil passatem 🙂

  5. Adam, polecam do przetestowania żyłkę Shimano Exage – po pierwsze trzyma parametry podane na opakowaniu, po drugie kosztuje 15zł/150m. Jest to klasa wyżej niż „topowe” żyłki naszych firm , oczywiście chińskie i dorobionym marketingiem. Exage jest tu na drugim biegunie – producent obiecuje ze kupujesz zwykłą, przyzwoitą żyłkę nylonową. Tylko tyle. Made in Japan.

    Co do plecionek – ich wad nie ma Nanofil. Wielokrotnie odsądzany od czci i wiary. U mnie sprawdza sie znakomicie (0,10 – średnio lekki spin czyli wszystko co można podać kijem do 15-18g). Bolen, kleń. Niestety nie nadaje sie do nocnych łowów – węzeł trzeba powoli, starannie i dokładnie wiązać.

    Cienkie plecionki to faktycznie udręka – przez cienkie rozumiem to co opisują jako 0,08 i mniej.

    Co do kolorów plecionek – moje odczucia sa takie, ze pstrąg widzi plecionkę. Prawie każdą.

    Współpraca plecionki z kijem to oczywista oczywistość. Mam zasadniczo dwa kije (w sensie spinningu oczywiście) używane na pstrągi – z jednym nie da sie łowić plecionką (spady lub zerwania ) , drugi wręcz przeciwnie – pełna parabola i dobrze „gra” dopiero z plecionką.
    I tu zawsze mam dylemat – bo pstrąg to dla mnie wobler i obrotówka (70:30). A woblera na żyłce jakoś nie lubię. Ta ceniona przez Ciebie „miękkość” pracy mnie przeszkadza. Szczególnie z woblerami o delikatnej i słabo wyczuwalnej akcji.

    1. Do etherni- spotkałem spiningistę , który używał nanofil na Sole. Słyszałem jego rozmowę z kolegą przez telefon na temat nanofilu. Jego uwagi były następujące : nanofil szybko się strzępi na ostatnich metrach na kamieniach i głazach, trzeba obcinać ostatni metr po każdym wędkowaniu, a po za tym jest ok. Nanofil na wodach górskich pełnych kamieni i głazów nie sprawdza się. Na Sole stosowałem żyłkę plus przypon z fluorocarbonu, a mimo to fluorocarbon zerwał się na zaczepie i straciłem łownego woblera, który niestety popłynął.

      1. Uzywałem nanofila 0.10 na Wisłe, do łowienia bolków z toni i dna. Nawet trochę zmechacony trzyma moc. A ten metr odcinany co wypad – cóż, mam wrażenie ze to samo wychodzi przy zerwanych przynetach i kolejnych węzłach. Jak dotąd żaden bolek nie odpłynął z przynętą podaną nanofilem, natomiast udało sie to tęczakowi 50+.

        I jeszcze pouczająca historia:
        Trafiłem kiedys w sklepie na wyprzedaż plecionki Robinson Titan 0.10. Było tego z 5 szpulek. Gołym okiem widać było ze to trzy rożne produkty , rożnej grubości , splotu i gładkości. Zaryzykowałem i wybrałem najbardziej śliską i chyba najcieńszą. Była rewelacyjna. Świadom ze może byc rożnie dokupiłem po jakimś czasie drugą – juz ewidentne inną, ale nadal opisaną jako Titan 0.10. Badziewie jakiego świat nie widział. O ile pierwsza biła na głowę legendarną Power Pro, to druga była czymś na kompletnie przeciwnym biegunie jakościowym.

  6. Plecionka na pokrętle hamulca na szpuli kołowrotka to na pewno jest to kwestia różnicy pomiędzy plecionką i żyłką – żyłka tak nie robi. Ale też kwestia kołowrotka. Nie wiem od czego to zależy dokładnie, ale na cztery kręcioły, które używałem do plecionki tylko jeden tak robił. Po degradacji go do obsługi żyłek, pozbyłem się problemu 😉
    Takie nawijanie na zewnątrz, szczególnie irytujące było w nocy…

    1. Zgadza się, nie każdy kołowrotek dobrze współpracuje z konkretnymi rodzajami linki. Ba, ja mam nawet taki, który genialnie obsługuje plecionki a z żyłki skręca.
      Problem z nawijaniem na pokrętło zazwyczaj można rozwiązać podkładkami pod szpulę, tak aby ją minimalnie podnieść.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *