
Życie zaskakuje. Już, już myślałem, byłem nawet pewien, że jako rzecznik dyscyplinarny w moim kole dotrwam do końca sezonu bezczynnie [i fajnie by było], a tu - bęc! Właśnie wpłynęły cztery zawiadomienia od Komendanta SSR w Krakowie o złamaniu przepisów przez ludzi z mojego koła...
Zacząłem to czytać i jakoś tak przykro.
Przypadek nr 1, to zarazem trzy, a nawet cztery „strzały”: człowiek łowił na trzy kije, jako przynętę użył karasia pospolitego, który w wodach naszego okręgu jest nietykalny [całkowity zakaz zatrzymywania ryb tego gatunku]; ów nieszczęsny karaś był nabity na kotwicę, a jak wół stoi, że nie wolno żywca uzbrajać inaczej niż haczykiem z jednym ostrzem no i na dokładkę w małym, plastikowym wiaderku miał kilka nieżywych już płotek. Nie wiem na dzień dzisiejszy, co było powodem takiej postawy [chciwość, ignorancja, czy nieznajomość przepisów], ale te wszystkie wiadereczka i męczenie w nich ryb to też jest słabe.
Czytaj więcej [...]