Szukaj
Close this search box.

Wędka godna uwagi

Niektóre wnikliwe osoby już zauważyły, iż od tego sezonu na części zdjęć jakie prezentuję, widnieje nowa wędka. Z jednym z Czytelników wymieniłem nawet kilka zdań na ten temat.  Od razu powiem, że nie jest to Leigo 3-15g, choć moja wędka jest z tej samej serii TX4.

Po zeszłorocznych, zdecydowanie bardziej intensywnych niż zazwyczaj doświadczeniach z pstrągami w połączeniu z moim zamiłowaniem do naprawdę jeśli nie strumyków to maleńkich rzeczek, doszedłem do wniosku, iż muszę sobie sprawić wędkę na takie wody. Kierowałem się tu kilkoma wytycznymi. Nowa wędka powinna być przede wszystkim ekstremalnie krótka – skłonny byłem kupić choćby kij 1,5m [serio], gdyby taki się trafił i spełniał warunki. Nie śmiejcie się. Normą, pewnie nie tylko w mojej pstrągowej rzeczywistości jest woda szerokości do 2m, latem szczelnie nakryta kopułą wysokich traw, pnączy płożących się na zwisających z jednego brzegu na drugi  gałęziach krzewów czy drzew.  Zresztą z takich potoczków bardziej sobie cenię rybę 30+, niż z uznanych naszych łowisk, a co dopiero jak trafi się coś 40+. Stojąc do pół uda czy po pas w rzeczce, albo częściej klęcząc w wodzie po kolana, rzuty spod siebie czymś dłuższym są mało precyzyjne i męczące. Podobnie rzuty z biodra – z lewej na prawo i odwrotnie. Długi kij non stop zaczepia o krzaki, czy nawet same burty brzegowe. Zresztą zapytajcie znajomych, którzy byli w Finlandii – tam miejscowi, w niekoniecznie małych ciurkach łowią raczej krótkimi kijami [1,8 – 2m], które są znacznie bardziej poręczne w gmatwaninie gałęzi.

Zakładałem, że będę takiej wędki używać niezbyt często i raczej tylko w okresie wakacyjnym, poza może fazą testów, by się do sprzętu przyzwyczaić.  Postawiłem więc sobie barierę finansową w wysokości  300zł [raczej nie więcej]. Najzwyczajniej nie miałem zamiaru wydać tu większych pieniędzy na coś, co będę miał w ręce kilka dni w roku.

Kolejny czynnik to ryby, jakie chciałem tym łowić i przynęty. Pomny zeszłorocznej nauczki, miałem świadomość, iż choćby od czasu do czasu będę zmuszony założyć na kołowrotek żyłkę 0,20 – 022mm, nie celowałem więc w ultra super delikatne wyroby, jakie zresztą uwielbiam w temacie wędek. Kij musiał mieć też na tyle mocy i szybkości w szczytówce, by zaciąć ciut większego pstrąga w połączeniu z pracą nieźle amortyzującą szaleństwa tych nawet niewielkich rybek i siłę, aby choć trochę postawić się, jakby trafiło się cokolwiek więcej niż krakowski standard. Osobną kwestią była współpraca z przynętami: gumkami do 5cm na 1-2g główkach –  czasem minimalnie większymi, małymi wahadłówkami dł. 3-4cm i pyłkami mikrojigów po 0,5 – 1,5g. I mimo, że sporadycznie korzystam z wirówek, czy woblerów jeśli myślę o pstrągach, to wędeczka taka nie mogłaby się ot tak poddawać pod naporem woblerka do 6cm z cokolwiek większym sterem, czy wirówki nr 2. Mniejsze znaczenie miała już waga kija, bo przy takiej długości i tak ciężki by nie był.

Krótko mówiąc wędka powinna była mieć około 2m przy wyrzucie od około 3 do 18g [zakładałem, że najmniejszymi przynętami i tak komfortowo nie połowię takim niedrogim kijem].

Początkowo celowałem w Cormorana ULF 2,05m od 3-15g za około 305zł. Tyle, że nigdzie ich nie było, nawet by wziąć w rękę. Także nie udało mi się spotkać wędki Daiwa o podobnych parametrach. I zaczęły się schody. Bez kitu, na przestrzeni styczeń – marzec, miałem w rękach jakieś 40 różnych wędek z podobnego zakresu, jak wyżej. I lipa. Były albo za delikatne, nawet jak na moje przychylne oko ku takim kijkom, albo, co miało częściej miejsce – tak toporne i pałowate, że strach. Może jakbym miał pod nosem faktycznie duże pstrągi i lubił mieszać wodę dużą blachą albo woblerem, to co innego. Ale pierwsza część poprzedniego zdania jest na razie nieosiągalna w moich najbliższych okolicach w dzikich łowiskach, a drugiej opcji po prostu jakoś nie lubię. Cenię taką dłubaninę „cichymi” wabikami.  Przynajmniej w pełni lata. Nawet zbrojony na zamówienie blank Batsona, jakoś nie przypadł mi do gustu, mimo niezwykle atrakcyjnej ceny, jak za taką markę.

Dopiero w kiju Jaala TX 4 Cormorana znalazłem prawie wszystko, co mnie interesowało. Od razu powiem, że wędka ta nie jest jakimś arcydziełem wśród blanków i nie posiada szczególnie „magicznych” właściwości, nie mniej zdecydowanie przypadła mi do gustu. Po prawie czterech miesiącach, jak się okazało tylko nią, nie żałuję wyboru. Co więcej, przy cenie 220 – 250zł, był to super wybór.

Wędka ma 2,1m. Ciężar wyrzutu opisany jest jako 2 – 12g, choć przyznam, że czułość kija w dolnych granicach pozwala spokojnie operować przynętami lżejszymi niż 2g. W stanie złożonym długość kija wynosi 111cm. Bez problemu można ją położyć pod tylną szybą nawet małego auta.

(fot. A.K.)

W oczy rzuca się bardzo nowoczesny design. Fanem takiego wyglądu nie jestem – wolę typowe wędki w starym stylu, ale dość stonowana kolorystyka i jak dla mnie bardzo harmonijne proporcje Jaali budzą moją sympatię. Wędka w dłoni od razu sprawia wrażenie świetnie wyważonej i bardzo poręcznej. Od razu widać również, że da się tym rzucać małymi paprochami  z samego nadgarstka, a szczytówka równocześnie nie buja się w nieskończoność po markowanym zacięciu. Dla pełnego komfortu przydałby się bardzo lekki kręciołek. Niestety mój Quantum Spro, mimo, iż ma hamulec walki i inne bajery,  przy szybkościowym łowieniu w ciepłej wodzie z nurtem, okropnie skręcał żyłkę, a tym bardziej plecionkę.  No i korzystam z typowego kołowrotka wielkości 1000+ [tzn. trochę większego niż typowa „tysiączka”]. Mój jest trochę za ciężki do tak krótkiej  wędki i musiałem się trochę przestawić.  Obecnie jest super, ale początkowo drażniło mnie wyważenie kija jednak przyciężkawym młynkiem.

Wędka ma bardzo ciepły uchwyt, co już w tym roku miałem okazję sprawdzić, jeszcze w marcu. Poza tym mimo cieniutkiego blanku i filigranowej rękojeści, nawet ktoś z łapą koszykarza, nie powinien mieć kłopotów z wygodnym trzymaniem tej TX4.

(fot. A.K.)

Wędka ma jedną oczywistą i irytująca wadę. Po prostu nie ma zaczepu na przynętę, co powoduje, że nie pozostaje nic innego,  jak trzymanie wabika w palcach przy napiętej lince [ja tak robię najczęściej], albo podczepianie haczyka/kotwiczki za kabłąk kołowrotka, ale odzwyczajony od daleko, od blanku trzymanej linki, non stop nią o coś zaczepiam. Poza tym haczyk ślizga się  po kabłąku i bywają splątania. Przy tak starannym wyglądzie producent nie powinien o takim istotnym detalu zapomnieć, skoro mają go kije z przysłowiową „stówkę”…

Jak wędka się sprawuje? No, jest jednak inna niż większość moich wędek, na ogół jednak z wyższej półki niż Jaala. Początkowo, to się przestraszyłem, że kupiłem kij zdecydowanie za słaby. Pierwszą rybą jaką udało mi się na nią zaciąć był 33cm, dość gruby jak na marzec potokowiec. W sekundę po zacięciu, przy dość energicznym odpłynięciu ryby, kij zgiął się prawie …do połowy. Oczywiście rybę wyjąłem, odniosłem jednak wrażenie, iż większy pstrąg po prostu pójdzie w diabły, bo linka w żaden sposób nie jest amortyzowana przez „gumowatą”, górną sekcję wędki.  Faktycznie, tworzywo z którego zrobiona jest ta wędka jest jakieś inne – nie kojarzy mi się z typowymi blankami z włókna węglowego. W każdym razie pod względem mocy, to początkowo byłem bardzo rozczarowany. W czym rzecz? Otóż  reakcja wędki jest, że tak powiem niestandardowa i nie do końca harmonijna. Bardzo czuła i szybka szczytówka dobrze zacina ryby, po czym natychmiast poddaje się 1/3 długości kija. No idzie jak flak. Oczywiście typowe, nasze kropaski, po te 30cm z małym okładem  w końcu musiała zastopować, ale obawy rosły.

Dopiero pierwszy kontakt z rybą wyraźnie większą [równo 40cm] dodał mi otuchy.

(fot. A.K.)

Okazało się iż zaraz po zacięciu góra wędki poddaje się bez większego problemu, dlatego w pierwszej fazie holu, trzeba zdecydowanie trzymać kij i zapomnieć o dawaniu luzu, bo on i tak będzie, po czym późniejsze ugięcie kija jest bardzo wolne i właśnie już amortyzujące, przechodząc w pół parabolę.  Rybę trzyma się świetnie, a z kolei mała długość wędki powoduje, że hol jest bardzo dynamiczny i doznania całkiem nowe. Długość kija pozwala na błyskawiczne manewrowanie wędką nawet w ciasnocie gałęzi, bez  tak dużych obaw o zaczepienie szczytówką o krzaki, jak wiele razy zdarzyło mi się przy wędkach o te średnio 50cm dłuższych. W każdym razie za rybą raczej nadążymy.

Szczególnie przegoniła mnie poniższa ryba.

(fot. A.K.)

Mimo iż minimalnie brakło jej do czterdziestki, to wzięła prawie po ciemku, gdy wracałem, już z nurtem. Nie mogłem więc wykorzystać  siły wody działającego na moją korzyść, bo hol odbywał się pod prąd. Jak na taką w sumie niedużą zdobycz [choć jak na rzeczułkę w której go skusiłem, to wg mnie już duży], dał niezłego czadu. Wędka nie zawiodła i hamowanie ryby odbywało się nie tylko za pomocą samej linki.

Kropkę nad „i” postawił ostatni z moich tegorocznych ciut większych kropków. Znowu złowiony w wodzie, gdzie taki pstrąg nie ma prawa żyć, bo w ogóle jest ich tu jak na lekarstwo. Same jakoś tam muszą się wycierać, bronić przed także nielicznymi ale równie drapieżnymi gatunkami. Za to nikłe jest prawdopodobieństwo, że jacyś ludzie je niepokoją seryjnie, gdyż, jak napisałem wcześniej – łowi się je na klęczkach.  Ryba wzięła wieczorem, na malutkiego jiga, pod samą powierzchnią, na długość wędki. To „gumowate” pierwsze ugięcie, przechodzące potem w  jak się okazuje, w zdecydowany i sprężysty opór, dość szybko tym razem [holowałem z nurtem] spacyfikowało rybę. Powiem tak: na naprawdę duże pstrągi to bym się z Jaalą chyba nie wybrał, ale ryby do 45cm, to będzie frajda bez zbędnego ryzyka.

(fot. A.K.)

Już na początku pozytywnym za to zaskoczeniem, była czułość wędki. Fenomenalnie rzuca się nią i prowadzi nawet malutkie mikro jigi. Pierwsze wypady z Jaalą zbiegły się z testami plecionki i powiem szczerze, iż od tamtej pory tylko raz łowiłem z żyłką. No, jest, jak to się mówi – szał. Celność przy osiąganych odległościach przynętami do 1g zachwyciła mnie.

Trochę gorzej sprawdziła mi się ta wędka w zestawieniu  z wahadłówkami. Jakoś ciężko mi tym kijem ostro wystartować. Co innego, gdy idzie o spokojne prowadzenie takich przynęt. No i tu, podobnie jak dla wirówek z tą wędką łączyłbym tylko żyłkę.

Podsumowując. Jest to kij o raczej wąskim zastosowaniu jeśli idzie o pstrągi. Rewelacyjny gdy zestawi się go z plecionką pod jigi, czy twisterki o gramaturze 0,5 – 5g. Wędka troszkę gorzej spisuje się we współpracy z pozostałymi wabikami o ile nastawiamy się na ich szybkie prowadzenie. Przy spokojnym prowadzeniu jest bardzo fajnie.  Raczej nie polecałbym Jaali TX4, jeśli ktoś łowi z wysokich brzegów. Za krótka.  Poza tym rewelacyjny kijek na okonie z łódki, do czego jest chyba głównie przeznaczona.

5 odpowiedzi

  1. Miałem ten kijek w ręce. Jak dla mnie za miękki na nawet niewielkie pstrągi. Może małe jigi i gumki by „opędził” ale spadów byłoby na pewno dużo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *