Szukaj
Close this search box.

Wody krainy pstrąga i lipienia Okręgu Kraków – ranking [bardzo subiektywny] – Cedron

Rzeką minimalnie lepszą od Stradomki jest według mnie Cedron. To „minimalnie” wynika wyłącznie z tego, iż faktycznie, nie licząc początku sezonu, pstrągi potokowe łowię tu zawsze. Nie mniej ich ilość i szczególnie wielkość, kwalifikuje tę wodę także na szarym końcu.

Abyście wiedzieli o czym piszę poniżej małe wyjaśnienie, aczkolwiek naprawdę nie mam ambicji zmieniania geografii i nazewnictwa rzek. Otóż przyzwyczaiłem się, tak mi przekazano w dzieciństwie, że Skawinka zaczyna się od Radziszowa, czyli od połączenia rzek, a wszystko wyżej to jest Głogoczówka, Harbutówka, albo właśnie Cedron.

Myślę, że mogę napisać, iż bardzo dobrze znam odcinek 2km w górę od boiska w miejscowości Zarzyce Wielkie i 3 km poniżej tego obiektu.

Cedron ma wiele wspólnego ze wszystkimi chyba prawostronnymi „górskimi” dopływami Wisły w naszym okręgu: jest rzeką „późną”, tzn. w moim wypadku zaczynam mieć kontakty z rybami, gdy już jest zdecydowanie cieplej [koniec marca] i od trzech sezonów już się tu nie zapuszczam wcześniej, bo uważam, że nie ma po co, choć generalnie nie ma po co w temacie pstrągów; druga cecha – rzeka jest mocno ilasta i mulista.

Myślę, że ogólna lipa tej wody wynika w dużej mierze z kilku jazów, które niczemu nie służą, natomiast na bank ograniczają wszelką migrację ryb w górę rzeki – pstrągów, ze względu na wysokość murów raczej też, a przynajmniej dwa z nich są zbyt wysokie.

Nigdy nie łowiłem na odcinku wysokim z dwóch powodów: pierwszy – jak nad większością rzeczek na naszym terenie „naćpane” jest tam posesji tuż nad brzegiem wody, co, [to drugi powód] w połączeniu z na ogół strasznymi płyciznami odstręczało mnie od tego fragmentu, choć uwielbiam łowić w ciurkach.

Być może ktoś z Was bywa na tamtym fragmencie i skrobnie zdanie na temat swoich spostrzeżeń.

Jak większość wód krainy pstrągowej okolic Krakowa, Cedron szczególnie sprawia wrażenie cieku zdecydowanie nizinnego. Przeważają spokojne nurty w otoczeniu dość gęstych zagajników kolczastych krzewów i drzewek. Przejrzystość wody jest całkiem spora, choć trzeba zauważyć, że w otoczeniu zabudowań Cedron śmierdzi fekaliami, co nie jest wcale regułą nad innymi rzekami, ujętymi w następnych tekstach.

Rzeka jest bardzo „niekonsekwentna”, gdyż liczne, muliste i leniwe fragmenty…

(fot. A.K.)

co i raz są przerywane krótkimi bystrzami, na ogół bardzo płytkimi. Woda odsłania wtedy rumosz skalny, choć raczej nie trafimy na otoczaki, tylko na kanciaste kamienne kawałki.

(fot. A.K.)

Ciężko mi napisać cokolwiek o średniej głębokości nawet na oko, gdyż wiele jest całych fragmentów o dużej głębokości, jak i absolutnych płycizn. Nierzadko trafiają się dziury do nawet ponad 2m, jak ta poniżej.

(fot. A.K.)

Sporo jest płytkich kawałków rzeki i nie zawsze oznacza to, że będziemy mieć do czynienia z szybką wodą.

(fot. A.K.)

Nawiasem mówiąc, te spokojne odcinki są rewelacyjne do obserwacji, czy na cokolwiek możemy liczyć, gdyż jeśli nie ma w ciepłej porze roku żadnych spławów, to na ogół odcinek przejdziemy jałowo. Tzn. ani pstrąga, ani często innych ryb.

Rybostan na tym odcinku jest ubogi. Dominuje kleń, choć słowo dominuje jest mylące, bo nie ma ich aż tak wiele. Nie mniej od maja do końca sezonu pstrągowego bez kłopotu łowi się sztuki około lub nieznacznie nad 30cm.

(fot. A.K.)

Ryb mniejszych [20cm] jest troszkę więcej. Nigdy nie zaobserwowałem większych kleni, choć akurat nie wątpię, że takie tu bytują.

Teraz kwestia pstrągów. Nie mam pojęcia dlaczego, ale nigdy, powtarzam nigdy nie miałem tu styczności z rybą większą niż 20cm. Zazwyczaj podczas danego wyjazdu, mocno się napinając mam kontakty z 3-5 rybkami po 15 – 17cm. Po dwóch latach nieciekawego obcowania z tą rzeką, w tym sezonie pojawiłem się wyłącznie ze względu na poniższy tekst, oraz fakt iż nigdy nie byłem nad Cedronem pod sam koniec sierpnia. Niestety nic mnie nie zaskoczyło. Było jak w innych, ciepłych miesiącach, we wcześniejszych sezonach.

Kilkakrotnie zjawiłem się w towarzystwie znajomych i ich wyniki nie różniły się od moich. Nigdy też nie zdarzyło nam się zaobserwować choć troszkę większej sztuki. Niestety w kółko mam do czynienia z rzadkimi rybkami jak niżej.

(fot. A.K.)

Jedyna różnica jaką dostrzegam, to niezła kondycja tych maleństw na wiosnę i jakby spowolnione zachowanie latem. Nie wiem, może jest im za ciepło?

Z czego wynika zastraszająco mała ilość pstrągów? Dla mnie to jakaś zagadka. Wygląda tak, jakby te ryby nie rosły, co jest niemożliwe, albo wyłapywano wszystkie wpuszczone w danym sezonie i pojawiają się następne z kolejnym zarybieniem. Kto może zabierać tak małe rybki? O tym pod koniec. Z drugiej strony zarybienia są śmieszne, skoro w innych rzekach, gdzie „miodów” nie ma i typowe kłusownictwo oraz wędkarskie nieprzestrzeganie przepisów robi niezłe spustoszenie, zawsze coś przeżywa i rośnie…

Co do tego, że rybki pochodzą wyłącznie z zarybień jestem właściwie pewien, gdyż nigdy nie widziałem pstrążków maleńkich, a nad kilkoma wodami zdarza mi się to w każdym sezonie. Sadzę tak także dlatego, iż te maluchy nigdy nie atakują mikrojigów, co jest typowe dla wpuszczaków, które potrzebują na taką naukę jednego sezonu. W rzekach, gdzie ten gatunek ma udane tarło, łowię na mikrojigi egzemplarze podobnej wielkości, a nawet znacznie mniejsze, co pokażę w następnych tekstach. Jakoś nie wydaje mi się, by cedronowe pstrągi nie były zainteresowane pokarmem podobnym do owadów, czy skorupiaków. Choć z drugiej strony maleńkie kloneczki i [chyba] jelczyki, bo można zobaczyć małe stadka także innych rybek niż klenie, są wystarczającym źródłem pokarmu przy tak znikomej konkurencji…

Rzekę tę oceniam jako niekoniecznie ładną, nie mniej zdarzają się miejscówki dla oka przepiękne.

(fot. A.K.)

Zazwyczaj mają jedną burtę bardzo wysoką i w zasadzie pionową. Trafiłem na miejsce, gdzie ściana miała lekko z 12m. Woda u podnóża wyglądała zawsze obiecująco i prawie zawsze była pusta.

(fot. A.K.)

Chodzenie nad Cedronem jest dość męczące, gdyż co i raz przedzieramy się przez głębokie błocko i zapadamy w mulistych brzegach, albo forsujemy karkołomne wzniesienia, co w połączeniu z beznadziejnymi wynikami, mnie na razie od tej rzeki odstręcza.

Co mogę doradzić, jeśli ktoś chciałby jednak popróbować swoich sił? Nie ma co wybierać się tam bez spodniobutów, chyba, że jak napisałem wyżej – co jakiś czas, a będzie to często – będziemy przechodzić na drugą stronę [wodery] i zamiast taplać się w błocie szturmujemy kolejne wzniesienie pełne jeżyn i tarniny. Inne obuwie zmusi nas do odpuszczania większości fajnych miejsc. Co do przynęt polecam niewielkie woblery, wirówki, lub wahadłówki. Gumki ze względu na rozmiar rybek odradzam, bo niezmiernie rzadko są w stanie się zapiąć. A może właśnie dobrze?

Masakrą jest to, że tutejsze pstrążki latem, jakby nie nadążają za ofiarą i lepiej reagują gdy ciągniemy wabik pod prąd.

Z kleniem jest lepiej, aczkolwiek łatwo do nich podejść tylko pod prąd. Na wolniakach bez kłopotu upolują nasza przynętę sprowadzaną w dół rzeki. Podkreślam jednak, że w temacie tego gatunku także cudów nie ma. Klenie najlepiej reagowały na malutkie wirówki. Woblery były w moich rękach mniej skuteczne, jakkolwiek stosowałem takie od 2 do 6cm.

Nad brzegami należy uważać na potężną ilość dziur bobrowych, ale także po wydrach, czy norkach. Wszystkie te gatunki występują tutaj w dużej obfitości.

Nie spotkałem nad Cedronem kłusowników [rozumianych jako typowy „gumofilc”], natomiast powszechną praktyką niestety, stosowaną przez przeciętnych wędkarzy jest robal, a raz pogoniłem „dziadora” z…żywcem. Cóż, proceder taki ułatwia zapis o dopuszczeniu przynęt roślinnych. Zawsze jest jakiś pretekst, by z tym robalem połazić…

Ryb jest więcej od jazu w Woli Radziszewskiej, choć niekoniecznie pstrągów, a przybywa ich zdecydowanie poniżej kolejnego spiętrzenia.

(fot. A.K.)

Pojawia się więcej gatunków [okoń, szczupak, płoć i zapewne inne], jest lipieniowa, krótka enklawa.

Podsumowanie :

1. Czy w danej wodzie w ogóle pływają pstrągi? – Tak

2. Czy ryby, jeśli występują – są równomiernie rozłożone w danym cieku? – Tak, ale to mniej więcej jeden maluch na 700m rzeki.

3. Ilość ryb – ocena niedostateczna.

4. Możliwość złowienia ryby miarowej – wątpliwe.

5. Złowienie ryby 40+ – ha, ha, ha [znów brakuje mi skali].

6. Złowienie okazu – ponownie wyjdę poza skalę, jak w przypadku Stradomki: nie wierzę.

7. Presja wędkarska: duża

8. Kłusownictwo: widoczne, ale jak napisałem, dotyczy części samych wędkarzy.

9. Poziom trudności wody: rzeka umiarkowanie trudna.

Ocena końcowa: niedostateczny.

25 odpowiedzi

  1. Podejrzewam, że w tym rankingu będą się pojawiać tylko takie rzeczki, gdzie punkty 3, 4 i 5 będą wyglądały podobnie jak wyżej. W tak słabym okręgu jeśli chodzi o pstrągi, wystawianie rzeczki, gdzie można złowić 40 cm pstrąga jest bardzo niebezpieczne dla owej rzeczki 🙂

    1. Zgadzam się – jest bardzo kiepsko odnośnie pstrągów w stosunku do tego, co mogłoby być [ryby do 40cm] bez większego cudowania [extra zarybień]. Nie mniej kilka wód mnie zaskoczyło na plus w stosunku do tego, czego się spodziewałem.

  2. Witam.Zdjęcia z Cedronu zakwalifikował bym do rangi „kocur”. Co do rybostanu nie byłem bo odstraszyły mnie informacje które o tej rzece znalazłem w necie,głównie szamba i zamulenia(dlatego ten „kocur” bo to jedne z lepszych fotek jakie w necie można znaleźć odnośnie Cedronu oczywiście okręgu Kraków). Dawno temu podobno było GRUBO ale ryba jak dinozaur lubi wyginąć.
    🙁

    1. Dawniej wszędzie było grubo. Nie jestem Matuzalemem i w sumie nie w zamierzchłych czasach sam widziałem, złowione nieco ponad 50cm pstrągi z maleńkich dopływów Rudawy. I to nie były 1-2 sztuki. Sam miałem taką na kiju i z kilkanaście trochę mniejszych.O łowieniu bladego pojęcia, a jednak kontakty z takimi rybami mógł mieć nawet początkujący. Wszystko jeszcze pod koniec lat 80-ych..
      .
      P.S. Widziałem jakby projekt nowego opisu wód górskich Krakowa i wynika z niego, że będzie tylko sztuczna przynęta na całej długości Cedronu. Zawsze coś.

  3. Dziwi mnie dlaczego dawniej były ryby, ludzie biedniejsi byli,mięso na kartki,kłusownictwo,zatrucia wody a jednak ryba była .Teraz mamy technologie,obostrzenia,wiedze a z roku na rok tkwimy w totalnym impasie dla mnie to tragedia(taka jak pogłowie ryb łososiowatych i lipienia w wodach pstrągowych naszego okręgu).

  4. Ja to tłumaczę na pięć sposobów:
    1. Znacznie mniej ludzi przebywało nad wodą i znacznie krócej – brak aut. Trzeba było zdążyć na pociąg, autobus. Nie było wolnych sobót.
    2. Pstrągi wolno było łowić dopiero od 1 kwietnia.
    3. Kontrole może nie były częściej, ale mimo śmiesznych także wtedy kar, sprawa trafiała w przypadku kłusownika na milicję. Ten fakt odstraszał wiele osób, bo z milicją nikt nie chciał mieć nic do czynienia.
    4. Rozróżnienie opłat na wody górskie i nizinne, i pamiętam ta niewielka różnica w cenie, w ówczesnych realiach powodowała, że wielu rezygnowało. Poza tym o ile dobrze pamiętam, na spinning można było łowić od 16 lat.
    5. Beznadziejny sprzęt. Mało kto miał dobry kołowrotek spinningowy. Standardowy Delfin mógł doprowadzić do szału. Do tego liche kije i mega słabe żyłki…Wielu odpuszczało.

  5. hejka odnośnie podsumowania tego cieku mogę dodać coś od siebie mogę powiedzieć że doskonale znam tą wodę
    ad.4 można w niej złowić miarowe pstrągi ( jest ich jak na lekarstwo) ale można
    ad.5 można w niej złowić pstrąga powyżej 40 ( ja złowiłem 3 przez 15 lat łowienia na tej rzece)
    ad. 6 złowienie okazu na tej rzece no cóż 40 to już okaz (ale znajomy złowił pstrąga 55 niestety nie pływa już w tej rzece i nie rośnie dalej)
    ad.7 presja moim zdaniem jest mała powód oczywisty znikoma ilość pstrąga

    jeśli chodzi o przyczynę tak mizernej populacji pstrąga w tej akurat rzece wymienił bym moim zdaniem
    1. obniżenie się stanu wody jak ja to mówię jakby nie ścieki to pewnie już by wyschła
    2. duże zanieczyszczenie detergenty to dostaje się do tej rzeczki brak oczyszczalni(chociaż w tym roku zaobserwowałem tarło minoga strumieniowego a ta rybka ponoć potrzebuje bardzo czystej wody do życia)
    3.wydra ten sympatyczny zwierzak na tak małej rzece to po prostu gwóżdż do trumny

    tak bardzo popularne zwalanie winy na kłusowników wydaje mi się że po prostu można pominąć ten czynnik z prostej przyczyny nie ma co skłusować

    1. Dzięki za ten wpis. Bardzo liczyłem, że odezwie się ktoś, kto tam łowi więcej niż ja i ma lepsze rozeznanie. Nie bardzo zgodzę się jednak z brakiem kłusownictwa – tzn. napisałem wyraźnie, że nie chodzi o „chłopa w krzakach”, tylko dość często widywałem tam standardowych wędkarzy łowiących na robaki. Te trzy ryby 40cm w ciągu 15 lat, to mówi samo za siebie i wystawia świadectwo wodzie. Z ciekawości zapytam kiedy Pan złowił ostatniego? Proszę pamiętać, że oceniam rzekę z punktu widzenia ostatniego sezonu, a jeśli znam wodę lepiej, to biorę pod uwagę ostatnie trzy lata. Tylko takie spojrzenie ma sens, bo wszyscy wiedzą, że kiedyś na ogół było trochę lepiej.

    1. To celna uwaga. O tym zapomniałem. Wieści rozchodziły się w ślimaczym tempie.

  6. Z racji wieku jak i doświadczenia tak w wędkarstwie / głównie spin i mucha / oraz bywania nad wieloma rzekami, rzeczkami i …strumienio – potokami od wczesnych lat młodości dodam od siebie:
    1.kłusownictwa nie było dużo mniej bowiem tak dzieci jak i dorośli zamieszkujący nad wodami pstrągowymi mimo dużo gorszego sprzętu, grubych żyłek oraz własnoręcznie robionych na nią zwijadełek łowili na robala wcale nie małe ilości pstrągów. Taka była ich tradycja od pokoleń/ o łowieniu pstrągów ” na rękę” już nie wspomnę.
    2. Strach przed milicją? A gdzie tam nad rzeki zaglądała owa milicja?
    Co do opłat faktycznie. Kto wtedy miał spina czy muchówkę klejonkę i do tego sznur muchowy? Weźcie jednak pod uwagę coś innego co zginęło gdzieś w otchłani czasu. Kiedy ja wstępowałem do PZW musiałem zdać egzamin na kartę i mieć DWÓCH WPROWADZAJACYCH !!! Kto naraziłby się na przykrości wprowadzając jakiegoś dzikusa w szeregi związku? Inną sprawą z dawnych czasów jest zapis iż KAŻDY wędkarz na łowisku mógł skontrolować wędkującego. Wstyd się przyznać jak z kuzynem mając ja lat 7 a on 8 spieprzaliśmy przez płoty , pola i pastwiska kiedy wędkarz na Czarnej Orawie spytał nas o kartę / to były lata 60 ubiegłego wieku/.
    Etatowa Straż Rybacka SSR przy okręgu Kraków wiecie ilu ludzi? Jak mogą przypilnować przed kłusownikami wszystkich naszych wód?
    Od dwóch lat działam wraz z kolegami jako sezonowi etataowi strażnicy SSR Pionu Ochrony Wód. To co dzieje się nad naszymi wodami to horror! I dochodzimy do sedna sprawy. Ochrona wód – przede wszystkim / czyli wg mnie ilość etatowych strażników powinna być w okręgu / nie tylko naszym / większa a zarybienia powinny być tylko uzupełniające rybostan. Do ochrony dodałbym jeszcze budowę tarlisk których jak wiecie jest mało, a tylko nielicznie działające w Polsce Kluby i Stowarzyszenia odnoszą tutaj nie małe sukcesy. Wystarczy popatrzyć na chłopaków nam najbliżej działający bo w Sławkowie ze Stowarzyszenia Przyjaciół Białej Przemszy : http://www.bialaprzemsza.pl/luk/index.php . A co potrfiła zdziałać grupka Ludzi na Białym Dunajcu, Czarnym Dunajcu i wielu innych rzekach? Czyli tam gdzie jest choćby mała garstka zapaleńców rzeki wracają powoli do , ale to bardzo powoli do dawnej świetności. Ręcami nie tyle PZW / ale przy współpracy z nim / co garstki zapaleńców.
    Przepraszam za tak długi monolog ale gdzieś to w końcu musiał wklepać – wiekowy staruszek – czaplasiwa

    1. Trudno się nie zgodzić z tym co napisałeś. Poza jednym: jako dzieciak pamiętam milicjantów/ormowców w każdym razie ludzi po cywilu z krótka bronią, którzy pojawiali się nad wodami i dokonywali kontroli i nie był to stan wojenny. Poza tym kilkakrotnie spotkałem się z sytuacją, gdy złapany na kłusownictwie „chłop” albo jaskrawo łamiący przepisy wędkarz był zgłaszany przez kontrolujących na milicję i zaczynała się „jazda”.

  7. odpowiadając na pytanie odnośnie 40staka złowionego na Cedronie musiało się to zdarzyć ok 3 lata temu ponieważ złowiłem go na mojego woblera z jakiejś pierwszej serii
    w obecnym sezonie złowiłem tylko cztery miarowe ryby największa 35 a jakoś tak się zdarzyło że miałem cały kwiecień wolny i często bywałem nad rzeczką
    ogólnie dwa sezony temu złowiłem ok 30 miarowych rybek i już myślałem że odrodzi się moja rzeczka niestety w następnym sezonie nie złowiłem na tamtym odcinku ani jednej miarowej ryby to tej pory nie wiem co mogło być przyczyną tego że te rybki nie dożyły następnego sezonu

    no i jeszcze muszę napisać tu kilka słów o dzieciakach biegających nad wodą z robaczkiem szkoda że nie biegają i wolą siedzieć przed kompem w tym sezonie spotkałem dwóch i podarowałem im kilka woblerów mam przekonanie że na pewno coś dobrego z nich wyrośnie ( to pewnie z sentymentu sam tak kiedyś biegałem za małolata fakt udało mi się złowić kilka pstrągów które zatukłem ale wtedy nikomu nawet nie śniło się że można rybę wypuścić )

    no i wzięło mi się na wspomnienia pamiętam to dobrze jak szedłem drogą z Leńcz na tak zwane okrajki miałem może 8 lat i widziałem dwóch wędkarzy którzy wracali z ryb jeden miał na pasku przypiętego pstrąga coś ala troć ( byłem mały to wszystko wydawało się duże :)) mam nadzieję że kiedyś takiego złowię :))

  8. Witajcie Panowie .Do kol. pasiak- trafne uwagi podobnie jest na ciurkach na których ja łowie kłusownictwo ginie bo nie ma co kłusować,zostają sami pasjonaci.Wspominasz o wydrze dla mnie ten zwierzak to prawdziwy łowca,wystarczy sprawdzić na necie ile potrafi zjeść w ciągu roku ryb,mało tego zabija też dla zabawy istny koszmar na małych ciurkach z obecnym rybostanem.
    Do kol.Piotr dokładnie ten internet 😉
    Mam nadzieję że na początku robił negatywną robotę ale to się powoli zmienia(wiadomo że niektórzy są ciężko reformowalni).
    Często spotykam nad wodą ludzi którzy nie patrzą na rybę przez pryzmat „mielonego mięsa z ością” tylko po prostu chcą mieć kontakt z rybą i wiedzą że jak ją zabiorą to sami sobie kopią dołek w który prędzej czy później wpadną.

    Do kol.czaplasiwa i Adam w sumie Panowie podzielam wasze zdania choć są różne,kłusownictwo o którym pisze kol.
    czaplasiwa było ogromne (do tego co kol.napisał dodał bym łowienie na tarliskach pstrągów i lipieni na wory po cebuli czy inny dostępny badziew,latarki i rzucanie metalową blachą w ryby,różnego rodzaju ościenie,samołówki oraz prąd). Z drugiej strony faktycznie strach przed służbami PRLu był duży.

    Co do ochrony wód służbami i wprowadzania wręcz systemu policyjnego na wodach nie jestem aż takim zwolennikiem.
    Stawiał bym bardziej na edukacje młodych wędkarzy którzy uświadomieni odpowiednio sami z dobrej woli wypuszczali by ryby to proces trudny ale myślę bardziej opłacalny i do zrobienia.
    Poza tym idąc po pracy na ryby idę się zrelaksować a nie machać kartą do jednego czy drugiego „kontrolera”.

    Co do pstrągów Panowie,każdy z nas ma konto na jakimś portalu(lub jak kol.Adam bloga) i fajnie jest sobie tam wpuścić fotki z pstrągiem a za jakiś czas znów (choć to ten sam z tej samej miejscówki 😀 łowiony regularnie bo zostaje wypuszczony). Druga strona medalu jest Panowie troszeczkę smutniejsza jedna fota beret i do końca sezonu wielkie G….

    PS: Może troszeczkę za długi post ale to dlatego żeby kol.czaplasiwa nie czuł że długo pisze,wyjdźmy z założenie że też szybko czytamy więc tekstu musi być odpowiednio więcej ,by na dłużej starczyło,czekając na następny tekst Adama 😀

  9. Witam Panów Pstrągarzy 🙂 Ja tak trochę z innej beczki….Czy łowiąc pstrągi, stosujecie Panowie jakieś uwalniacze przynęt ? A jeśli tak, to jakie ? Jak wiadomo, pstrągowe ciurki są bardzo zakrzaczone i urywa się sporo blach, woblerów, gum i aż nieraz serce ściska, gdy ulubiona przynęta ugrzęźnie w zaczepie i trzeba rwać.

  10. Znam ludzi, którzy z doskonałymi efektami używają tego typu sprzętu. Ja, jako, że łowię w 90% wypadków w spodniobutach i na wodach, w których niezmiernie rzadko jest głębiej, nie korzystam z takich wynalazków. W tym roku urwałem na pstrągach, na zaczepie chyba tylko dwie przynęty, z których jedną, właśnie uwalniaczem odzyskał dla mnie kolega.

  11. Od lat stosuje na małych ciurkach typu Dłubnia, Rudawa czy Szreniawa uwalniacz v-free. Jest stosunkowo tani. Nie pamiętam kiedy straciłem przynętę, jeśli już to zwykle wtedy, gdy przez nieuwagę zaczepię gdzieś o jakieś drzewo na drugim brzegu i głębokość wody nie pozwala przejść na drugi brzeg lub w jakimś mega gąszczu gdy się odczepiacz się blokuje; zawsze przy tym łowię w woderach. Przynęty trącę prawie wyłącznie na wodach stojących lub większych rzekach, gdy odległość od zaczepu jest zbyt duża by odczepiacz dotarł do zaczepionej przynęty.

  12. Panie Adamie a jakiego typu to są odczepiacze ?

    Yoruus, czy można kupić V-free w Krakowie bądź okolicach ? Czy też pozostaje tylko internet ?

  13. To w przypadku tego, co mam taka duża oliwka [150g] z jednej strony z jakby bardzo „sprasowaną” pętlą z grubego drutu, a na drugim końcu jest z podobnie grubego drutu spirala służąca za prowadnicę po żyłce. Całość kosztowała zaledwie 4.50zł. Akurat takich jak mam ja nie znalazłem w internecie. Znajdziesz tam droższe ale już linką i szpulą.

    1. Budowa odczepiacza jest dziecinnie prosta. Idealna do tego jest długa szprycha rowerowa, najlepiej do kół 28 cali lub dłuższa do kupienia w każdym serwisie rowerowym za symboliczną zetkę. Zaginamy ją na jednym końcu tworząc trójkątny kształt u podstawy zamknięty „łebkiem” szprychy. Przewlekamy dowolny obciążnik ołowiany np. oliwkę o ciężarze preferowanym przez nas ze względu na szybkość nurtu na naszych rzekach i ich głębokość. Z doświadczenia powiem, 300 gram załatwia temat nawet na większej rzece ale trzeba uważać przy cieńszych żyłkach bo to już kawał ołowiu. Proponuje oliwki w jak najsmuklejszym kształcie ze względu na opór wody i ewentualne wchodzenia w zaczep między gałęziami. Za oliwką zaginamy szprychę pod kątem prostym do góry i nad oliwką znów pod kątem prostym nawijamy na jakiś pręt bądź grubszy śrubokręt tworząc coś w rodzaju sprężynki ( wystarczą trzy max cztery oploty). żyła przechodzi z przodu przez środek tego trójkąta( wkładana w okolicach główki szprychy) a z tyło wprowadzamy ją do środka „sprężynki”. Linkę, np: grubą plecionkę dowiązujemy tuż za oliwką przez pierwszym zagięciem kątowym. Jest też fajniejsza opcja gdzie za oliwką zaginamy ten kąt prosty robiąc małą pętelkę na zewnątrz. Wtedy w tym miejscu zawiązujemy plecionkę/linkę i mamy gwarancję, że nam się nie zsunie przy zaciąganiu. W necie jest mnóstwo grafik tego ustrojstwa. Ze swojej strony dodam, że miałem chyba wszystko popularne rodzaje odczepiaczy i wyżej opisanego nie mam żadnych zastrzeżeń jeśli chodzi o ratunek w rzekach. Warto poświęcić godzinę, bo kombinerki i śrubokręt ma chyba każdy a już po pierwszym wypadzie koszty zwróci się z nawiązką.

  14. Poprawianie Cedronu c.d., wprawdzie na odcinku przyujściowym, ale jak zwykle nie przepuścimy żadnym krzaczkom, żadnym drzewom; ma być prosto, równo i gładko …
    Zakres prac objemuje m.in. : usunięcie drzew i zakrzaczeń,
    zagajników, karczowanie pni, likwidacja wyrw poprzez wykonanie robót
    ziemnych, profilowanie i obrobienie na czysto skarp, odtworzenie właściwych
    parametrów koryta, odtworzenie narzutu z kamienia ciężkiego (w dnie na
    wyściółce faszynowej, na skarpach na geowłókninie, opasek palowo-
    kiszkowych wzmocnionych oskałowaniem z narzutu kamiennego
    średniego, usunięcie przetamowań,
    http://www.mzmiuw.krakow.pl/component/przetargi/?view=przetarg&Itemid=134&ItemId=1600

  15. Panie Adamie, a ta lipieniowa enklawa o której Pan wspomina to jest na Cedronie czy już na Skawince ? Bo nad Cedronem bywam często,lecz lipienia w tej rzeczce nigdy nie złowiłem / nie widziałem. Natomiast w Skawince owszem.

    1. Już poniżej połączenia z Głogoczówką. I malutko ich ale zdecydowanie większe, od tych które widziałem na Rudawie, czy w Prądniku, choć bez okazów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *