Szukaj
Close this search box.

Jak to tam działa? – Belgia

W omawianym kraju w roku 2012 przetoczyła się przez środowiska wędkarskie istna burza. Dotyczyła dramatycznej sytuacji szczupaka na terenie tego państwa. Przyczyny takiego stanu rzeczy są jak wszędzie: zanik tarlisk w wyniku udrażniania szlaków żeglownych, które mają dość duże znaczenie dla transportu Belgii, brak umiaru w zabieraniu ryb, zbyt małe limity i wymiary ochronne itd… Pomysły były różne. Od wprowadzenia zakazu połowu tych ryb na przynęty naturalne, przez wprowadzenie górnych wymiarów ochronnych, wprowadzenie bardzo wysokiego [70cm] wymiaru ochronnego, do zupełnego zakazu zabierania tych ryb przez okres kilku lat. Z tego co wiem, to trwa analiza sytuacji i szczególnych zmian nie wprowadzono w skali całego państwa, bo już poszczególnych regionów – tak. Dlaczego o tym piszę? Na forum Frankofońskiego Związku Wędkarskiego Belgii poświęciłem sporo czasu na przyjrzenie się takiej dyskusji. I tam pojawił się wpis, jakiegoś bardzo zatroskanego o los szczupaka wędkarza. Poza tym, że zgłaszał swoje pomysły, [co w przeciwieństwie do naszego kraju ma głęboki sens, gdyż w praktyce, tam brane są pod uwagę pomysły nawet szeregowych wędkarzy, zwłaszcza gdy są w jakiś sposób oryginalne i pokazujące inne drogi], to opisał zdarzenie sprzed kilku dni. Zakończenie było mniej więcej takie: „…poszliśmy z kolegą nad wodę. W trzy godziny udało nam się złowić cztery szczupaki. 50, 70, 75 i 90cm. Chyba nie wszystko jeszcze stracone…” Daje do myślenia?

Wędkarstwo w Belgii jest pod względem struktur i przepisów chyba dość indywidualnym przypadkiem. Mocno różni się od pozostałych państw pod względem organizacji i zasad, które z jednej strony są dość surowe, patrząc z naszej perspektywy, a z drugiej hołdują starym tradycjom, zjadania wszystkiego co ma płetwy…

Struktury

Nie ma tam organizacji mającej monopol na wędkarstwo jak u nas. Istnieje w Belgii 16 oficjalnych związków wędkarskich, skupiających w swych szeregach kilkadziesiąt tysięcy wędkarzy. Związki te są wobec siebie po pierwsze niezależne, po drugie równe w świetle prawa. Jest tylko jedna organizacja – mianowicie wspomniany Frankofoński Związek Wędkarski Belgii, który ma prawo reprezentowania kraju na zewnątrz, odnośnie wszelkich imprez sportowych, na których koncentruje się w podobnym stopniu, co na wędkowaniu rekreacyjnym. [To „frankofoński” odnosi się do Belgów, mówiących po francusku i identyfikujących się z kulturą Walonii, czyli pd. – zach. części państwa. Cześć płn. – wsch. to Flamandowie, mentalnie, kulturowo i językowo ciążący ku Holendrom.]

Wędkarstwo Belgii pokażę na przykładzie Walonii, bo odniosłem wrażenie, że w drugiej części państwa jest z jednej strony podobnie, a z drugiej język flamandzki przerósł moją cierpliwość. I nie było chętnych w internecie z tamtych stron, którzy chcieliby zabrać głos i wspomóc mnie w jakimś angielskim streszczeniu tematu…

Poza związkami wędkarskimi działają zupełnie niezależne, małe, lokalne kluby czy stowarzyszenia. By łowić ryby nie trzeba należeć do żadnego związku i żadnego klubu.

Generalny wpływ na stan wędkarstwa ma Agencja Ochrony Środowiska – Departament Rybołówstwa i Akwakultury. Co ciekawe, odnośnie wędkarstwa, przy organie tym stworzona jest swego rodzaju „rada” będąca ciałem doradczym i opiniującym. Ma ona dużo do powiedzenia i Departament bardzo uwzględnia jej głos. Teraz uwaga: w radzie nie zasiadają jacyś oderwani od rzeczywistości nad wodą „działacze”, tylko przedstawiciele poszczególnych 15 regionów wodnych, na jakie podzielono kraj, którzy na co dzień zajmują się monitoringiem tych terenów. Do tego poszczególne organizacje, kluby wędkarskie mogą typować swoich przedstawicieli, gdyż w radzie zasiadają też WĘDKARZE –  [ pięciu będących członkami jakiegoś związku, oraz niekoniecznie należący do jakiejś organizacji – dwóch specjalistów od metody muchowej, dwóch przedstawicieli łowców karpi i dwóch wędkarzy reprezentujących środowisko łowiących drapieżniki, oraz cztery osoby zajmujące się pstrągami, w tym ich stawowymi, komercyjnymi łowiskami]. Kandydatów akceptuje lub nie – minister. Rada łącznie liczy 48 osób  – 24 członków głównych i 24 zastępców. Jak widać, aż prawie 1/3 tego „ciała” stanowią ludzie realnie związani z wędkowaniem! 

Nie znając żadnego popularnego w Europie języka, nie odważyłbym się łowić w Belgii. Zasady wędkowania i regulamin jest niezwykle przystępnie prezentowany w internecie [także po angielsku], jednak skomplikowany „wodny” podział niewielkiego kraju, jest tak pogmatwany i idące w parze z nim indywidualne niuanse regulaminowe na poszczególnych obszarach, mogą łatwo stać się przyczyną złamania prawa… Dla kogoś, kto jest komunikatywny w języku francuskim, nie ma żadnych problemów, podobnie, jeśli ktoś jako tako mówi po angielsku. Generalnie wszędzie zalecają zasięgnąć informacji w lokalnych urzędach i sądząc z opinii nie jest to uciążliwe, gdyż można uzyskać takie dane przez internet.

Wymogi formalne i procedury

W Belgii kartę się kupuje. Można to zrobić przez internet i jest ustawowa gwarancja, że dokument dotrze do nas w ciągu 7 dni roboczych pocztą. Kupić ją można w urzędach pocztowych, biurach turystycznych i siedzibach lokalnych klubów, stowarzyszeń [nie wszystkie kluby mają prawo sprzedaży licencji].

U nich wysokość opłaty za licencję nie zależy od wody na której chcemy łowić, a od sposobu w jaki chcemy wędkować. Istnieją więc dwa typy kart wędkarskich:

– karta typu „A” – uprawniająca do wędkarstwa z brzegu w dzień [pół godziny przed wschodem – do pół godziny po zachodzie słońca]

– karta typu ”B” – dająca prawo do wędkowania w wodzie [brodząc], z łodzi, oraz do nocnego połowu karpi

Jeśli chodzi o opłaty, to kraj jest podzielony na trzy strefy: Flandria, Walonia i rejon Brukseli. Karta „A” w kosztuje odpowiednio: 12 euro 39 centów w Walonii, 11 euro 16 centów we Flandrii i 6 euro w strefie Brukseli. Odpowiednio, karta „B” kosztuje: 37 euro 18 centów, 45 euro 86 centów i 18 euro 59 centów. Jest więc śmiesznie tanio. Dzieci do 14 roku życia łowią za darmo pod opieką dorosłego mającego aktualną licencję [dorosły na max. czwórkę dzieci] w każdym dniu, który jest wolny od nauki [ferie, wakacje, święta państwowe].

Wody dzielą na trzy typy:

– szlaki żeglowne – w przytłaczającej części dostępne na podstawie wyżej wymienionych licencji

– pozostałe wody płynące [niektóre są w dzierżawie lokalnych klubów i trzeba uiszczać dodatkową kwotę – nie wiem jak te kwoty się kształtują] – większość wędkarzy nie należy do żadnych związków czy klubów i łowi na wodach powszechnie dostępnych

– wody stojące

Wody te różnią się długością okresów, kiedy są dostępne dla wędkarzy i wolno w nich łowić. Pośrednio jest to związane z okresami ochronnymi ryb.

Przepisy szczegółowe

Limity ilościowe :

– szczupak – 2szt. [i na wielu wodach do 10 sztuk…w sezonie!]

– karp – 2 szt.

– pstrąg potokowy – 5szt.

– lipień – 4szt. [w wielu wodach zakaz zabierania tych ryb]

– tęczak i źródlak podobnie jak pozostałe „normalne” ryby nie są objęte limitem ilościowym

– by zadość zrobić belgijskiej tradycji, gdzie kiedyś bardzo popularne były małe ryby słodkowodne  zapiekane w cieście, do dziś wolno zabierać kiełbie [do 30szt.] i strzeble potokowe [do 50szt.]

Wymiary ochronne:

– szczupak – 60cm [są wody gdzie jest to 50cm]

– karp – 25cm

– brzana – 30cm

– lipień – 28cm

 – pstrągi [wszystkie] –  25cm [na wodach z naszego punktu widzenia nizinnych – większe rzeki, jeziora, wymiar potokowca  jest zazwyczaj wyższy]

– świnka, kleń, jaź, lin – 25cm

– okoń – 18cm

– sum – 80cm

– wzdręga – 15cm

Okresy ochronne.

– pstrąg potokowy – od 1 października do trzeciego piątku marca [dodatkowo na dużej części wód od początku sezonu do czerwca, wolno stosować w przynętach tylko pojedyncze haczyki]

– lipień – od 1 stycznia do trzeciego piątku czerwca

– pozostałe gatunki spokojnego żeru – jak wyżej lipień lub od trzeciego piątku marca do pierwszego piątku czerwca w zależności od regionu

– łosoś – od 1 października do trzeciego piątku czerwca

– szczupak i okoń – od  1 stycznia do pierwszego piątku czerwca

– całkowity zakaz zabierania węgorzy od 2006r

Jak widać mimo bardzo „swobodnych” limitów ilościowych, ryby przez prawie pół roku mają spokój, a w każdym razie w okresie tarła [marzec – maj].

Sandacze nie mają limitu ilościowego, a jeśli jest na danej wodzie wymiar ochronny to zazwyczaj wynosi 40cm. Jest to gatunek obcy.

Trzeba tu brać pod uwagę, że okresy ochronne są dodatkowo wydłużone przez okresy, w których na danych wodach w ogóle nie wolno łowić. Tak jest np. z wodami stojącymi, na których sezon trwa generalnie od 1 października do 31 grudnia.

Istnieje zakaz połowu spod lodu, ale to akurat nie dziwi, bo zimę jak my, to mają rzadko.

Wolno łowić na dwie wędki. Podczas połowu na spinning, czy muchę, nie wolno łowić inną metodą, czyli jak u nas jeden kij.

W przypadku wszelkich zapór, jazów itp. budowli przegradzających wody – wolno łowić nie bliżej nich niż 50m. Szczególnie na wodach żeglownych można spotkać oznaczenie z przekreśloną sylwetką wędkarza. Nie wolno łowić w takim miejscu. Często obok jest drugi znak: zielona strzałka skierowana w prawo lub w lewo. Oznacza to, że istnieje zakaz połowu poniżej lub powyżej znaku z wędkarzem.

Funkcjonują zarybienia, są jednak rzadko stosowane. Większość narybku [pstrągi] trafia do zamkniętych łowisk komercyjnych.

Nie ma przemysłowego rybołówstwa śródlądowego. Za to znaczna cześć wód oddanych w dzierżawę lokalnym klubom, to wody „no kill” – około 20%.

Kłusownictwo i kary

Typowy rabunek wód w zasadzie nie występuje. Nikt nie wygłupia się z kłusowaniem ryb za pomocą sieci itp. rzeczy. W każdym razie wśród rodowitych Belgów nie ma to miejsca, co podkreślają szczególnie Flamandowie dość nacjonalistycznie nastawieni i podobnie jak Holendrzy niezbyt życzliwi obcym nacjom, szczególnie Słowianom, choć ich niechęć nie jest spowodowana jak w Anglii spojrzeniem przez pryzmat wędkarstwa.
Częściej dochodzi do łamania regulaminu przez wędkarzy. Przy czym jest tu wyraźne rozgraniczenie: młodzi wędkarze łamią częściej zasady połowu – jak pisałem dość skomplikowane. Natomiast starsi wiekiem wędkujący częściej zabierają więcej ryb niż wolno. Nikt raczej nie łamie wymiarów ochronnych. Generalnie poziom etyki wśród łowiących, jest z pewnością wyższy niż u nas, choć monitoring wędkarzy nie jest tam szczególnie intensywny.  Jest tak być może ze względu na kary, które w porównaniu z cenami licencji są bardzo ostre:

– brak zezwolenia – kara od 50 do 200 euro i przepadek mienia bezpośrednio zaangażowanego do połowu [czyli wędki z osprzętem, przynęty itd.]

– łamanie okresu i wymiaru ochronnego – sankcje od 25 do 200 euro plus przepadek mienia

– łowienie w okresie lub miejscu zabronionym – kara od 100 do 300 euro plus przepadek mienia

– transport ryb w pobliżu danego łowiska, drugiego dnia po jego zamknięciu  jest traktowane jak kłusownictwo i obciążone karą od 100 do 300 euro [jak można się domyślić, policja dokonuje również kontroli pojazdów pod tym względem]

– próba sprzedaży węgorza to kara aż 1000 euro!

– opór wobec kontroli to kara do 500 euro

Na wzór Anglii działa tam całodobowy telefon [SOS], gdzie można zgłaszać naruszenie zasad przez wędkujących, czy inny problem nad wodą.

Ciekawostki:

W Belgii wędkarstwo oficjalnie nie jest traktowane jako gałąź gospodarki rybackiej, tylko ma status turystyki. Istnieje tam sieć przepięknych domków wędkarskich przeznaczonych dla wędkarzy podróżujących po tym kraju. Są to pokaźne domy, często faktycznie powstałe w XIX wieku bądź na takie stylizowane.

Wiele lokalnych klubów jako swój priorytet, ma zapisaną pracę z młodzieżą i FAKTYCZNIE w tym kierunku działa, otrzymując zresztą spore wsparcie lokalnych samorządów.

Wg na początku wspomnianego Frankofońskiego Związku Wędkarskiego, na podstawie przeprowadzonych badań [szeroko stosowana ankieta i wywiad wśród członków] wskazano wiodące problemy. A są to:

– problemy z kajakarzami – 54% głosów

– niewystarczająca ilość kontroli nad wodą – 49% badanych

– problem kormoranów – 30%

– zbyt mała ilość odcinków „no kill” – 17%

Wśród wędkarzy belgijskich 70% okazjonalnie wypuszcza złowione ryby, 19% robi to zawsze [!], a 11% zabiera wszystkie jakie można wziąć. Wśród zabieranych ryb pstrągi stanowią 73%, następne są brzany – 9% i na końcu szczupaki – 5%. Jakże to inne od naszej rzeczywistości. Pozostałe gatunki zabiera się sporadycznie. Najbardziej popularne metody to: sztuczna mucha – 42%, połów na martwą rybkę – 20% i połów białorybu na spławik – 16%.

Podsumowanie

Struktury, podział terytorialny wód i idące za tym przepisy są jeszcze bardziej skomplikowane niż u nas. Różnica taka, że brak monopolisty pozwala iść stowarzyszeniom różnymi drogami i widać, które style „nawigowania” wędkarstwa są tańsze i skuteczniejsze zarazem. Myślę, że dzięki temu aspektowi mają zdecydowaną przewagę. Wpływa na nią również istnienie „rady” przy Agencji, która w swych szeregach ma ludzi, którzy zajmują się głównie łowieniem, a niekoniecznie tylko robotą papierkową.

Co do cen to nie mamy szans, bo u nas nawet podstawowa opłata na okręg jest na ogół wyższa, niż ich droższa składka pozwalająca na łowienie z łódki itd… U nas wolno za opłatą podstawową łowić tylko w okręgu, a u nich na znacznie większym obszarze kraju w wodach powszechnie dostępnych. Bardzo kiepsko tu wypadamy.

Wymogi prawne i procedury. Jednym zdaniem: tam jest szybciej i wygodniej. Znów punkt dla nich.

Pod kątem kar różnią się od nas w dwóch aspektach. Mimo wszystko kontrole są częstsze, choć domagają się ich jeszcze więcej – to jest ciekawe. Tam szeregowy wędkarz chce więcej kontroli!!! U nas taka postawa dotyczy tych bardziej światłych i siłą rzeczy chcą jej ludzie, którzy niekoniecznie muszą zejść z łowiska z siatą mięsa. Drugi aspekt, to konsekwentne stosowanie kar. Nie ma tam czegoś takiego jak niska szkodliwość itp. bzdety. Jest paragraf, jest jego złamanie, jest kara. I to raczej odstraszająca. Znów są lepsi.

Ryby. Belgia nie jest jakimś Eldorado, ale jak łatwo się domyśleć ich wody znacznie przewyższają nasze pod względem ilości ryb średnich. Cudów nie ma w wodach pstrągowych, gdzie dominują rybki nieznacznie nad wymiar, choć jest ich całkiem dużo. To jest standard. Dużo lepiej jest w wodach nizinnych, gdzie przykład „dramatu” szczupaków u nas byłby odebrany jako wody mlekiem i miodem płynące. A oni się martwią. Zastanawiam się ile było u nich szczupaków 20-30 lat temu skoro mają jak mają i z ich perspektywy to dramat… Do tego podejście do zabierania ryb. Prawie co piąty nigdy tego nie robi. Jeśli prawo NIE WYMUSI u nas takich postaw, to osiągniemy taki poziom samoistnie za jakieś 10-15 lat, a spowoduje to pustka w wodach… Daleko nam do Belgii.

9 odpowiedzi

  1. łowię 4 lata w Belgii i żadnych problemów nigdy nie było nie to co w Polsce opłaty wysokie a ryb jak nie było tak niema ciekawe na co te pieniądze wydają jak nie zarybiają

  2. Cześć od kiedy można łapać w belgi szczupaki i sadacze jak można wiedzieć bo ja już nie wiem jeden muwil że już można łapać a drugi że nie można łapać szczupaka

    1. Jeśli nic się nie zmieniło [nie mam za bardzo czasu sprawdzać], to szczupak ma okres ochronny w tym roku do 3 czerwca [granica jest zawsze ruchoma i jest nią pierwszy piątek czerwca].

  3. Witam. Szczupak jest obecnie pod scisla ochrona w Belgii. Mozna go lowic ale nie mozna zabierac.

  4. A jeśli zagubiłem karte to jest szansa duplikatu.
    Opłacałem na poczcie 50euro.

  5. Ja to nie wiem, mam wykupiona duża licencje a z każdego zbiornika mnie wyganiają i mówią że ona na danym zbiorniku nie obowiązuje…. To co ja jeszcze muszę dokupić?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *